Ludzie zamożni są zazwyczaj bardzo przywiązani do bogactwa i posiadanych pieniędzy. Z tego powodu nieustannie poszukują miejsc, gdzie mogą schować – w szczególności przed fiskusem – swoje dzieła sztuki, drogie limuzyny i inne cenne przedmioty. Na popularności zyskują zatem luksusowe magazyny nazywane freeportami (z ang. freeport). To właśnie w nich najbardziej zamożni obywatele świata deponują różnego rodzaju dobra materialne warte miliardy dolarów – od obrazów znanych malarzy, przez brylanty, złoto, wyjątkowe roczniki win czy stare samochody.

Gigantyczne magazyny zlokalizowane w eleganckich budynkach opisała na łamach portalu CNN Money Sophia Yan. Trudno porównać je do tradycyjnych składów – przypominają raczej twierdze. Posiadają najnowocześniejsze zabezpieczenia w postaci: niewidocznych czujników laserowych, zamków cyfrowych, skanerów ciała, czujników ruchu, identyfikacji biometrycznej, tajnych kodów oraz – rzecz jasna – uzbrojonych strażników. Freeporty są już dobrze znane w Szwajcarii, Singapurze i Monako, coraz więcej podobnych obiektów otwiera swe podwoje w Luksemburgu i Chinach. Prawdziwa moda na luksusowe magazyny rozpoczęła się dzięki boomowi na światowym rynku sztuki. W ciągu ostatnich kilkunastu lat wartość sprzedaży dzieł w ujęciu globalnym potroiła się, osiągając zawrotny poziom ponad 66 mld dolarów. Skąd takie ożywienie? Bogacze stracili zaufanie do tradycyjnych form lokowania majątku i szukali alternatywnych rozwiązań. A ponieważ wartość dzieł sztuki rośnie, potrzebne są miejsca takie jak freeporty, gdzie można je bezpiecznie zdeponować.

Pierwsze freeporty uruchomiono pod koniec 1880 roku w Szwajcarii. Służyły one początkowo przechowywaniu towarów masowych będących w tzw. tranzycie. Dzięki ich istnieniu sprzedawcy mogli znaleźć nabywców oferowanych dóbr, zanim musieli uiścić należności podatkowe. W ostatnich latach przeszły one jednak swoistą metamorfozę, by zaspokoić oczekiwania bardzo bogatych i wymagających klientów. Popyt na usługi freeportów jest tak duży, że w wielu z nich nie ma już wolnych przestrzeni. Z kolei w tych, które dopiero powstają, miejsca są wyprzedawane jeszcze przed otwarciem. Przechowywanie drogocennych przedmiotów kosztuje kilka tysięcy dolarów miesięcznie. Do tej kwoty należy jeszcze doliczyć dodatkowe opłaty, uzależnione od wartości składowanych towarów. Freeporty są bardzo często zlokalizowane w pobliżu lotnisk, by było łatwo transportować luksusowe dobra.

Ekskluzywne „przechowalnie” w dalszym ciągu cechują dwie najważniejsze zalety – zwolnienia podatkowe i gwarancja prywatności. Podatki – np. importowe – należy opłacić w momencie, w którym przedmiot wyjeżdża z magazynu. Tymczasem na terenie freeportu może on zmieniać właściciela, nie opuszczając jednocześnie strefy wolnocłowej. Znaczna część ze zdeponowanych dóbr nigdy nie ujrzy światła dziennego, właśnie ze względu na równoczesną konieczność opłacenia podatku. Według niektórych ekspertów freeporty stają się szybkim przystankiem na zakupy dzieł sztuki i stanowią kluczową usługę dla rosnącego nieustannie rynku. Zdaniem innych sprawiają one, że handel sztuką staje się jeszcze mniej transparentny, przyciągając kryminalistów. Znawcy argumentują, że freeporty zapewniają przykrywkę dla łamiących prawo działań, do których należy m.in. podrabianie dzieł, oszustwa podatkowe, pranie brudnych pieniędzy i finansowanie terroryzmu. Pomimo tych wszystkich obaw rządzący wielu krajów z aprobatą odnoszą się do kolejnych inicjatyw budowania wspomnianych składów.