Mogłoby się wydawać, że życie największych producentów smartfonów nie należy do specjalnie kłopotliwych. Konsumenci chętnie (i całkiem sporo) płacą za nowe modele zawierające kolejne udogodnienia technologiczne. Ponadto posiadanie teraz innego telefonu komórkowego niż smartfon, uznawane jest przez otoczenia za co najmniej dziwne. Okazuje się jednak, że ze względu na dużą i silną konkurencję, rzeczywistość na tym rynku nie jawi się w tak różowych barwach. A przynajmniej dla koreańskiego Samsunga.

Przedstawiciel koncernu zapowiedział we wtorek ogłoszenie najniższego od dwóch lat zysku operacyjnego za ostatnie trzy miesiące 2013 roku. W stosunku do poprzedniego kwartału wartość ta spadła o 18% i wyniosła 7,8 mld dolarów. Według źródeł BBC, analitycy oczekiwali wyniku bliższego 9,4 mld dolarów. Taki stan rzeczy wynika przede wszystkim z rosnącej w siłę konkurencji, która coraz bardziej uprzykrza życie Samsungowi.

Koncern kontroluje ponad 1/3 światowego rynku smartfonów. Jednak jego największy rywal Apple nie próżnuje i w ostatnim czasie dodał wiodących operatorów telefonii komórkowej – China Mobile i japońskie NTT DoCoMo – do listy swoich sprzedawców. Samsung musi również stawić czoło zwiększonej konkurencji ze strony tanich chińskich producentów, z których kilku ma nadzieję podjąć walkę z największymi graczami na rynkach rozwiniętych.

Wartość sprzedaży Samsunga w czwartym kwartale spadła w porównaniu do poprzednich miesięcy, kształtując się na poziomie 55 mld dolarów. Co prawda ujawnione dane są wstępnymi prognozami, a oficjalny raport ma zostać opublikowany w tym miesiącu, jednak trudno oczekiwać nagłej zmiany. W ciągu ostatnich trzech miesięcy akcje firmy spadły o prawie 9%, w wyniku umacniania się wona. Silna waluta sprawiła, że produkty Samsunga stały się droższe dla zagranicznych nabywców.

Cała branża znajduje się pod coraz większą presją. Spadające marże i rosnące nasycenie rynku sprawiają, że konkurencja się zaostrza. W przypadku Samsunga straty na sprzedaży smartfonów są kompensowane przez dochody z innych gałęzi prowadzonej działalności. Jednak nie wszyscy producenci są w tak komfortowej sytuacji.