Nie pierwszy raz na naszych łamach pojawia się temat problemów, z jakimi muszą mierzyć się ostatnio Wenezuelczycy. Kraj targany problemami natury politycznej i ekonomicznej zdaje się pogłębiać w kryzysie zamiast wychodzić na prostą. Należy jednak pamiętać, że problemy Wenezueli nie dotyczą tylko tego państwa, ale mają również poważne konsekwencje dla międzynarodowego bezpieczeństwa. Jakie i dlaczego? Spieszymy z wyjaśnieniami.

Jak informuje Washington Post, od kwietnia w masowych protestach w Wenezueli zginęły ponad 124 osoby a setki innych zostały ranne. Władze kraju pod wodzą prezydenta Nicolása Maduro nie wahają się używać siły, by tłumić niesprzyjające rządzącym demonstracje. Takie postępowanie spotyka się z potępieniem środowiska międzynarodowego. Wenezuela została m.in. pozbawiona członkostwa w MERCOSUR a Maduro wiele państw uznało za dyktatora.

Co gorsza napięcia polityczne w kraju mogą wpłynąć negatywnie na stabilność w regionie. Zdaniem analityków mogą one zachęcić zorganizowane grupy przestępcze i sieci terrorystyczne do globalnej ekspansji. Wenezuelę uznaje się bowiem za niebezpieczną mieszankę autorytaryzmu i brutalnej przestępczości. Oba zjawiska są w tym regionie świata dość powszechne. Nic więc dziwnego, że grupy przestępcze chętnie angażują się w politykę, by zyskać z tego tytułu określone profity. Rzecz jasna robią to w sposób niejawny.

Napięcia w regionie zagrażają pokojowi w Kolumbii. W ubiegłym roku Bogota podpisała umowę pokojową z Rewolucyjnymi Siłami Zbrojnymi Kolumbii (FARC), największą grupą rebeliantów w kraju, która zgodziła się rozbroić. Jednak udana reintegracja byłych członków FARC ze społeczeństwem nie jest czymś gwarantowanym. Na terenie kraju działają bowiem inne tego typu grupy, takie jak Armia Wyzwolenia Narodowego (ELN), Armia Wyzwolenia Ludowego (EPL) i pozostali paramilitarni następcy FARC. Grupy te są szczególnie silne w pobliżu granicy z Wenezuelą.

Kryzys w Wenezueli napędza także międzynarodową przestępczość i grupy terrorystyczne. Kraj ten nazywany jest „narkopaństwem” (z ang. narco-state). W przestępstwa związane z handlem narkotykami uwikłanych jest wielu rządowych i wojskowych oficjeli oraz członków rodziny prezydenta Maduro. Kolumbijskie i meksykańskie kartele, obecne w Wenezueli od 1990 roku, rozwijają swoją działalność na terenie kraju. Kryzys polityczny jest wodą na ich młyn.

Co ważne, teren Wenezueli jest także strefą przerzutu dla nielegalnych handlarzy narkotykami, bronią, amunicją, benzyną czy żywym towarem. Autorytarne władze są gwarancją, że zagraniczne apele o większe kontrole i karanie przestępców, na niewiele się zdadzą. A to oznacza, że narkotyki będą miały do pokonania łatwiejszą trasę w drodze na rynki europejskie i amerykański.