Co jakiś czas z któregoś z krajów europejskich płyną informacje wskazujące na to, że gospodarka zaczyna przejawiać tendencje, które mogą napawać lekkim optymizmem. Ostatnio opublikowane dane dotyczące wysokości płac w Unii Europejskiej ucieszyły Niemców, ale zasmuciły Anglików. Okazuje się, że od połowy 2010 roku godzinowe stawki wynagrodzeń w Wielkiej Brytanii spadły o 5,5% (z uwzględnieniem inflacji). To jeden z najgorszych wyników w Europie.

Wśród 27 krajów unijnych słabsze wyniki odnotowały tylko Grecja, Portugalia i Dania. Lepiej poradziły sobie nawet walczące z poważnymi problemami ekonomicznymi Hiszpania i Cypr. W tym samym okresie w pierwszym z państw odnotowano spadek wysokości płac o 3,3%, a w drugim o 3%. W całej Unii Europejskiej wynagrodzenia obniżyły się o 0,7%, a w eurostrefie o 0,1%.

Z danych opracowanych przez bibliotekę angielskiej Izby Gmin na wniosek Partii Pracy wynika, że cieszyć mogą się pracownicy we Francji i Niemczech. Od połowy 2010 r. godzinowe stawki płac zwiększyły się tam odpowiednio o 0,4% i 2,7%. Wzrosty nie są może spektakularne, ale pozwalają na utrzymanie siły nabywczej mieszkańców na stabilnym poziomie.

Jak podało BBC, według angielskiej opozycji opublikowane dane pokazują w pełnej rozciągłości skalę kryzysu poziomu życia mieszkańców Wielkiej Brytanii pod rządami Davida Camerona. Głównym zarzutem jest nieustanny wzrost cen, który znacznie przewyższa wzrost płac. A to odbija się negatywnie na codziennym funkcjonowaniu przeciętnych obywateli.

W opinii rządu sytuacja przedstawia się inaczej. Aby ochronić Brytyjczyków przed spadkiem poziomu życia zwolniono z podatku osoby zarabiające poniżej 10 tys. funtów rocznie. Z rozwiązania skorzystało aż 2,7 mln osób. Ponadto rząd zamroził akcyzę od benzyny. Zdaniem rzecznika ministerstwa skarbu „gospodarka powoli staje na nogi, jednak minie jeszcze dużo czasu zanim będzie możliwe przejście od ratowania do odbudowy”. Podkreślił również, że ma świadomość tego, iż dla wielu brytyjskich rodzin sytuacja jest nadal trudna.