Gdyby zapytać pracowników wybranej firmy po co pracują, większość odpowie, że dla pieniędzy. Nikt nie ukrywa, że każda praca, czy to na stanowisku kierownika czy robotnika, podejmowana jest w celach zarobkowych. Spełnianie swoich amibicji, satysfakcja i sukces są celami drugorzędnymi. Godne wynagrodzenie jest czynnikiem najsilniej motywującym ludzi do zwiększania wydajności pracy.

W wielkich korporacjach normą stało się obniżanie personelowi płac z równoczesnym zwiększaniem zakresu obowiązków. Ma to na celu podkręcenie tempa i maksymalizację zysków. Jednak w pewnym momencie przeciążanie pracowników zaczyna przynosić odwrotne skutki. Przestają sobie oni radzić z obowiązkami, na czym najbardziej cierpią wyniki firmy. O tym, że jest to ryzykowna strategia przekonała się niedawno jedna z amerykańskich sieci restauracji Red Lobster.

Kierownictwo sieci wprowadziło w lipcu 2012 roku  zmiany, których celem miało być zwiększenie wydajności z równoczesnym obniżeniem ponoszonych przez firmę kosztów. Zlikwidowano stanowisko pomocnika kelnera, zdegradowano wielu kelnerów do mniej płatnej funkcji asystenta obsługi i zmuszono pozostałych do zwiększenia liczby obsługiwanych stolików z trzech do czterech. W ubiegłym tygodniu sieć Red Lobster przyznała, że popełniła błąd. Zmiany zaowocowały nadmiernym obciążeniem pracowników. Ich przemęczenie negatywnie odbiło się na jakości obsługi, a co za tym idzie ucierpiał wizerunek firmy. W efekcie spadły też wyniki sprzedaży. Nie podano jak duże oszczędności przyniosły cięcia wynagrodzeń, ale z pewnością zbyt małe by zrekompensować utratę klientów.

Red Lobster nie jest jedyną firmą, która szukała oszczędności w niewłaściwym miejscu. Nie tak dawno amerykańska prasa donosiła o pustych półkach w sklepach sieci WalMart. Zdaniem klientów i wielu pracowników jest to efekt niskiego poziomu zatrudnienia. Personel sklepowy nie jest w stanie równocześnie obsługiwać kas, wykładać towaru na półki i pilnować reszty swoich obowiązków. Ogromne kolejki i słabe zaopatrzenie spowodowały rzecz jasna spadek sprzedaży.

Problemy mają też restauracje typu fast food. Ich pracownicy zorganizowali na początku kwietnia demonstrację przeciwko głodowym pensjom w branży. Niedługo po tym Wall Street Journal ujawniło, że kierownictwo McDonald’s skarży się na rosnącą ilość skarg pod adresem opieszałej, nieuprzejmej i nieprofesjonalnej obsługi.

Niestety ze względu na wysokie bezrobocie i rosnącą konkurencję, od kadr będzie się wymagać coraz więcej za mniej. Pracodawcy wychodzą z założenia, że mogą „podkręcać śrubkę” pracownikom, którzy i tak powinni cieszyć się z tego, że mają posadę. Gdzie leży granica, za którą pozorne oszczędności zaczynają przynosić same straty?