Od czasu do czasu w świecie biznesu pojawiają się ludzie, którzy proponują zupełnie nowe podejście do znanych i wydawałoby się dobrze funkcjonujących schematów postępowania. Tacy ludzie są na wagę złota w każdej firmie, a już szczególnie w dziale kadr czy też HR. Który bowiem szef nie marzy o tym, aby szybko i skutecznie wyszukiwać idealnych kandydatów do pracy w firmie?

Lucy Kellaway‒jedna z dziennikarek działu ekonomicznego BBC zainspirowana własnymi obserwacjami zaproponowała rewolucyjną wręcz metodę oceny pracowników i kandydatów na pracowników. Stosując te nowatorskie rozwiązania można bez obaw zrezygnować ze skomplikowanych procedur rekrutacyjnych, żmudnego analizowania testów, rozmów kwalifikacyjnych i innych tego typu czynności. Lucy Kellaway zaproponowała ni mniej ni więcej, że najlepszym kryterium do oceny pracownika jest jego obserwacja…podczas jazdy na rowerze. Dlaczego akurat rower?

Kellaway jako zapalona cyklistka dojeżdża codziennie do pracy na rowerze. Jak sama mówi, codziennie ma okazję do obserwacji innych rowerzystów i ich zachowań. Jej zdaniem, właśnie podczas jazdy na rowerze w pełni ujawniają się prawdziwe cechy charakteru danego człowieka, które w innych okolicznościach można łatwo ukryć czy celowo kamuflować. Kellaway pisze, że zdarzyło jej się obserwować rowerzystów, którzy łamali wszelkie przepisy ruchu drogowego, jeżdżąc ryzykownie, w dodatku bez kasku czy świateł. Następnie taki rowerzysta wjeżdżał na parking podziemny znanego banku. Czy powierzylibyście pieniądze takiemu bankierowi‒pyta Kellaway. Albo inny przykład: rowerzysta, który w czasie deszczu fantazyjnie podwinął nogawki spodni tak wysoko, że odsłonił połowę łydki. Zdaniem Kellaway to idealny kandydat do pracy, gdzie wymagane jest kreatywne podejście do rozwiązywania problemów. Inni przecież nie mając akurat pod ręką spinki do spodni jechaliby dalej nie dbając o zabrudzone nogawki spodni. Kolejny przypadek to rowerzyści czekający na zmianę świateł. Wielu z nich potrafi siedzieć na unieruchomionym rowerze bez podpierania się nogą o podłoże. Czy trzeba czegoś więcej, aby wiedzieć, że mamy do czynienia z osobą skłonną do popisywania się? Czy wszystkie stanowiska są dla takich osób odpowiednie? A co z tymi, którzy jadąc na rowerze za punkt honoru uważają niedopuszczenie do sytuacji aby zostać wyprzedzonym przez innego rowerzystę? Czy są tylko ambitni, a może brak im predyspozycji do pracy zespołowej?

Dla zaniepokojonych czytelników (szczególnie tych pracujących w działach HR) spieszę z informacją, że w artykule Lucy Kellaway dało się wyczuć sporą dawkę ironii, a więc rewolucja w zasadach rekrutacji chyba nam jeszcze nie grozi. Aczkolwiek jej obserwacje chyba nie są takie zupełnie oderwane od rzeczywistości…