Media zajmujące się nowymi technologiami donoszą właśnie o wielkim zwycięstwie Microsoftu nad amerykańskimi władzami. Gigant z Richmond wygrał spór prawny dotyczący konieczności udostępnienia informacji, o które wystąpili amerykańscy śledczy. Chociaż wydaje się, że informacja tego rodzaju powinna zainteresować głównie prawników, to jednak jej potencjalne biznesowe skutki mogą być znaczące.

W 2014 roku amerykańscy prokuratorzy zwrócili się z wnioskiem do sądu o wydanie nakazu udostępnienia danych przechowywanych na serwerze firmy Microsoft znajdującym się fizycznie na terenie Irlandii. Dane przechowywane były w tzw. chmurze obliczeniowej. Śledztwo dotyczyło przestępstw narkotykowych, a rzeczona zgoda została udzielona. Microsoft złożył jednak apelację od tej decyzji. Kilka dni temu sąd apelacyjny przychylił się do zdania Microsoftu i orzekł, że nakaz wydany przez amerykańskich śledczych może mieć zastosowanie jedynie do terytorium USA. Jak stwierdziła w sentencji wyroku sędzia Susan Carney cyt. „orzeczenie zostało wydane w zgodzie z ustawą z 1986 roku, która ogranicza prawo amerykańskich władz do sięgania po transgraniczne nakazy sądowe. Dodatkowym argumentem za wydanym orzeczeniem jest fakt, iż władze dysponują możliwością zwrócenia się o pomoc prawną do obcego państwa, co obala argument, że kwestionowany nakaz był jedyną formą uzyskania żądanych danych”.

Organizacje wspierające prawa człowieka ogłosiły po tej decyzji sukces. Jak mówi przedstawiciel jednej z nich Open Rights Group cyt. „wyrok sądu to potwierdzenie nadrzędności prawa do prywatności i wolności pojedynczego człowieka przed zakusami aparatu państwa”. O ile po wszelkiego rodzaju organizacjach walczących o wolność w sieci można było się spodziewać tego rodzaju komentarzy, to zupełnie odmienne zdanie maja na ten temat przedstawiciele władz USA. Twierdzą oni, że decyzja, która może być w przyszłości traktowana jako precedensowa (amerykańskie prawo opiera się m.in. na instytucji precedensu), to zagrożenie dla obywateli, gdyż utrudnia ona pracę organów ścigania i tworzy dla przestępców tzw. safe heavens, czyli miejsca w sieci gdzie mogą się czuć bezpiecznie.

Wydane orzeczenie otwiera nowe pole dla sporu pomiędzy zwolennikami ograniczania i poszerzania swobód obywatelskich. Mało kto jednak zauważa, że walka Microsoftu o takie a nie inne rozstrzygnięcie może mieć podłoże biznesowe. Reputacja Microsoftu jako usługodawcy, który dba o bezpieczeństwo danych swoich klientów, może być kluczowa dla powodzenia przyszłych przedsięwzięć i projektów. Niedawno podobną strategię, także w sporze z rządem USA, zastosował Apple, odmawiając udostępnienia kodów do smartfona, który należał do przestępcy i był dowodem w jego procesie.