Wydawać by się mogło, że dania serwowane w popularnych restauracjach fast food są dostępne (niemal w nielimitowanej ilości) dla obywateli państw, w których sieć ma swoje placówki. Okazuje się jednak, że niekoniecznie. Problemy z ograniczonymi zasobami… frytek, mają zarządzający restauracjami McDonald’s na rynku japońskim. Firma zmuszona była wprowadzić limity na jeden ze swoich flagowych produktów. A wszystko przez niewystarczającą ilość ziemniaków.

Według doniesień CNN Money, McDonald’s wstrzymał sprzedaż średnich i dużych porcji frytek w 3000 placówek funkcjonujących na terenie Japonii. Zestawy oferowane zazwyczaj z frytkami średniej wielkości, zawierają obecnie ich mniejszą ilość. W konsekwencji obniżono cenę posiłku o 50 jenów. Wprowadzenie „frytkowych limitów” zostało wywołane przez spór między związkiem zawodowym pracowników portowych i magazynów na Zachodnim Wybrzeżu a Pacific Maritime Association. Ze względu na fakt, iż strony od lipca nie mogą dojść do porozumienia, restauracyjny gigant ma problemy z ciągłością dostaw.

Mniej więcej od końca października realizowana jest jedynie połowa jego zamówień na ziemniaki. Firma przedsięwzięła środki mające zapobiec „frytkowemu kryzysowi”. Ponad 1000 ton ziemniaków sprowadzono do Japonii drogą lotniczą, a 1600 ton zostało zamówionych na wschodzie Stanów Zjednoczonych. Problem w tym, iż kolejna dostawa dotrze do miejsca przeznaczenia dopiero w połowie stycznia. Do tego czasu Japończycy muszą uzbroić się w cierpliwość i spożywać mniejsze porcje frytek. Zamiast rumianego, ziemniaczanego przysmaku, McDonald’s zaleca kupno dodatkowych kurczaków McNuggets, oferowanych w promocyjnej cenie 100 jenów.

Zarządzający sieciami japońskich restauracji podkreślają, że wstrzymanie sprzedaży średnich i dużych porcji frytek powinno zapobiec całkowitemu, czasowemu wycofaniu ich z oferty. Na całe szczęście klienci z Kraju Kwitnącej Wiśni mogą zamawiać dowolną ilość małych porcji. Jak długo potrwa „ziemniaczany kryzys” i w jaki sposób odbije się na wynikach finansowych placówek zlokalizowanych w Japonii? A może konsumenci stracą cierpliwość i odwrócą się od sieci wybierając inne restauracje?