Świat się zmienia, nawet w tych regionach, w których wydawało się to niemożliwe. W ostatni wtorek kubański rząd zapowiedział bowiem legalizację działalności tysięcy małych i średnich przedsiębiorstw znajdujących się w rękach prywatnych właścicieli. To bardzo ważny krok w kontekście funkcjonowania tamtejszej gospodarki. Rząd zauważył w końcu, jaką rolę mają do odegrania małe firmy w kształtowaniu ekonomicznej przyszłości Kuby. A mają niemałą, bo w ostatnich latach pojawiło się ich bardzo wiele.

Dodatkowo wiadomość o legalizacji tych form działalności może spowodować wysyp kolejnych przedsiębiorców. Jak informuje The Wall Street Journal, w oficjalnym 32-stronicowym dokumencie wydanym po kongresie Partii Komunistycznej podkreślono, że „własność prywatna w niektórych branżach produkcyjnych przyczynia się do zwiększania zatrudniania, efektywności ekonomicznej i dobrobytu w kontekście, w którym dominują socjalistyczne stosunki własności”. Zdaniem analityków to dowód na to, że krajowi przywódcy polityczni starają się pogłębić wstępny proces reform, zainicjowany przez prezydenta Raula Castro.

Od 2010 roku kubański rząd umożliwia tzw. inicjatywę prywatną w około 200 różnych profesjach i biznesach. Obecnie aż 1/3 Kubańczyków pracuje w sektorze prywatnym, przy czym 500 tys. z nich to właściciele firm, a dziesiątki tysięcy są zatrudnione w salonach piękności, warsztatach samochodowych, restauracjach i hotelikach B&B (z ang. bed-and-breakfasts). Z kolei różnego rodzaju spółdzielnie, co ważne często zupełnie uniezależnione od agencji państwowych, zarządzają farmami, korporacjami taksówkarskimi i innymi działalnościami gospodarczymi.

Według analityków anonsowane zmiany rozszerzą wachlarz uprawnień dla prywatnych przedsiębiorców. Przestrzegają jednak, że nie należy spodziewać się gwałtownego rozwoju tego sektora i ograniczania roli nieefektywnych firm państwowych, gdyż do tej pory zmiany w tym obszarze były bardzo powolne i nierównomierne. Kubańscy przedsiębiorcy skarżą się przede wszystkim na ciągłe nękanie przez inspektorów podatkowych i innych biurokratów, a także niedobory dostaw niezbędnych do prowadzenia działalności. Rzecz jasna problemy te nie zostaną od razu rozwiązane, ale zmiany powinny umożliwić samozatrudnionym i tzw. cuentapropistas (określenie na właścicieli małych firm) otwieranie rachunków bankowych, robienie interesów z przedsiębiorstwami państwowymi i zaangażowanie w handel międzynarodowy.

Małe i średnie przedsiębiorstwa znajdujące się w rękach prywatnych właścicieli są najbardziej dynamiczną częścią kubańskiej gospodarki. Można to zaobserwować zwłaszcza w Hawanie i innych większych miastach, gdzie zajmują się one obsługą rosnącej liczby turystów. Jak widać realia ekonomiczne potrafią zmusić do zmiany myślenia nawet Raula Castro i innych kubańskich przywódców, którzy odkładając na chwilę na bok rewolucyjną ideologię, zamierzają zwiększyć swobodę rynkową. Zapowiadane zmiany czekają teraz na zatwierdzenie przez zgromadzenie narodowe. Czy rzeczywiście odmienią one kubańską gospodarkę? Zobaczymy…