Wystąpienie Barracka Obamy w Ogrodzie Różanym Białego Domu, podczas którego niespodziewanie ogłosił nominację dla Jim Yong Kima (naturalizowany obywatel USA) na stanowisko szefa Banku Światowego, na nowo rozpaliło dyskusję na temat roli tej instytucji we współczesnym świecie.

Głosy krytyki odezwały się zwłaszcza z powodu nominacji na szefa tej instytucji stosunkowo mało znanego amerykańskiego ekonomisty, podczas gdy np. jednym z kontrkandydatów był były dyrektor wykonawczy tej instytucji ‒ Nigeryjczyk Ngozi Okonjo ‒ Iweala.

Zwolennicy zmiany wieloletniej tradycji wyznaczania na szefa Banku Światowego obywatela USA argumentują, iż w obecnej rzeczywistości geopolitycznej i gospodarczej, taka praktyka nie ma już żadnego uzasadnienia. W przeszłości usprawiedliwieniem dla tego rodzaju działań był fakt, iż to amerykańskie firmy i rząd były większościowym udziałowcem Banku Światowego. Obecnie, Bank Światowy jest daleko bardziej umiędzynarodowiony niż miało to miejsce w przeszłości. Zmieniły się także jego zadania w ślad za globalnymi zmianami gospodarczymi. W ostatnim półwieczu Bank Światowy stał się głównym stymulatorem pomocy kierowanej do krajów rozwijających się. Obecnie część z jego klientów (np., Indie, Ghana czy Wietnam) na tyle mocno „stanęło na nogi”, że nie kwalifikują się już do otrzymywania pomocy tą drogą. Klientami banku będą w tej chwili raczej nękane konfliktami kraje Afryki, co wymaga znacznie bardziej elastycznego podejścia niż do tej pory.

Paradoksalnie, argumenty zwolenników zmian (przynajmniej personalnych) w polityce Banku Światowego są również argumentami ……. jej przeciwników. Tradycjonaliści zauważają, iż właśnie w obecnej tak niepewnej sytuacji gospodarczej, Amerykanin na czele Banku Światowego daje gwarancję, iż głos tej instytucji będzie słuchany w Białym Domu i Kongresie. Sama administracja Barracka Obamy w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich również nie wydaje się skłonna do dobrowolnego pozbywania się prawa nominacji szefa Banku Światowego. Krok taki byłby odczytany jako kolejny dowód słabości obecnej administracji.

Wydaje się więc, iż w sporze zwolenników i przeciwników zmian w polityce Banku Światowego górą są obecnie tradycjonaliści. Niemniej jednak, sam fakt pojawienia się tego rodzaju dyskusji prędzej czy później doprowadzi do naruszenia obecnego status quo.