Centrum amerykańskiego przemysłu znane do tej pory z intensywnego rozwoju nowych technologii żywo interesuje się branżą spożywczą. Wielu z najbardziej wpływowych inwestorów poszukuje małych, dynamicznie rozwijających się firm zaangażowanych w rozwój nowoczesnych technologii produkcji, ale również w szeroko rozumiane usługi związane z gastronomią i zaopatrzeniem w żywność.

Część stawia na dostarczanie świeżych, ekologicznych produktów od lokalnych rolników bezpośrednio do odbiorcy. Inni widzą przyszłość w zaopatrywaniu konsumentów w zestawy gotowe do sporządzenia posiłku. Jeszcze inni celują w przedsiębiorstwa pracujące nad stworzeniem nowych rodzajów pożywienia, takich jak substytuty sera, mięsa i jajek z produktów roślinnych. Wszyscy natomiast mają na celu zrewolucjonizowanie przemysłu spożywczego oraz – jak łatwo się domyśleć – zysk.

Firmy inwestujące do tej pory w diametralnie odmienne gałęzie przemysłu, interesują się branżą spożywczą częściowo ze względu na wpływ jaki wywiera ona na środowisko naturalne, produkcję zwierzęcą i zdrowie człowieka. Celem jest pozyskiwanie żywności w sposób jak najbardziej ekologiczny, a tym samym w najmniejszym stopniu uciążliwy dla ekosystemu. Inwestorzy chcą zyskać na nowej modzie stopniowej rezygnacji z produktów pochodzenia zwierzęcego na rzecz żywności organicznej. Muszą tym samym sprostać pewnej sprzeczności, ponieważ nowy trend zmierza do odrzucenia wysoce przetworzonego pożywienia, a więc jest mało związany z rozwojem technologii, na którym przecież Krzemowej Dolinie najbardziej zależy.

Jak podała w swoim ostatnim raporcie firma CB Insights, która gromadzi i przetwarza dane inwestycyjne, w zeszłym roku gracze z Krzemowej Doliny ulokowali 350 mln dolarów w projektach żywnościowych, a transakcje biznesowe w tym sektorze były o 37% wyższe niż rok wcześniej. Dla porównania w 2008 r. inwestycje opiewały na mniej niż 50 mln dolarów. Sumy te stanowią drobną część 30 mld dolarów, które rocznie inwestowane są przez te firmy, ale są wystarczające by wspomóc finansowo szereg początkujących przedsiębiorstw. Nie wszyscy dopatrują się w żywnościowych start-up’ach intratnych interesów. Wielu analityków i inwestorów jest zdania, że firmy, których działalność opiera się na prostych metodach wytwarzania łatwo psujących się produktów, nigdy nie będą w stanie osiągnąć wartości rynkowej odpowiadającej internetowym i technologicznym gigantom.

Jednak wielcy gracze z Krzemowej Doliny są już chyba trochę znudzeni produkowaniem kolejnych elektronicznych gadżetów, internetowych gier, wszystko robiących aplikacji i wszystko oferujących serwisów. Trudno się dziwić, że kusi ich możliwość zmierzenia się z prawdziwymi problemami współczesnych społeczeństw. Miejmy nadzieję, że owocem tych zainteresowań będzie ograniczenie głodu na świecie albo stworzenie zamienników dla produktów powodujących u wielu ludzi nietolerancję pokarmową, a nie wyłącznie uruchomienie kolejnych stron i aplikacji, mających na celu wyciąganie z naszych kieszeni pieniędzy.