Żyjemy w świecie międzynarodowych korporacji i koncernów, gdzie globalizm wpisany jest na stałe w zasadę działania tych podmiotów. Co jednak z małymi firmami? Czy i one mogą myśleć o międzynarodowej ekspansji? Okazuje się, że jak najbardziej, a co najważniejsze nie trzeba do tego ogromnych nakładów, liczy się pomysł. Oto dwa przykłady.

Czy sprzedaż dziecięcych okularów przeciwsłonecznych może być pomysłem na biznes? Okazuje się, że tak. Dwa zaprzyjaźnione ze sobą z USA stworzyły nową markę okularów przeciwsłonecznych dla dzieci o nazwie Babiators. Jak mówi jedna z właścicielek firmy cyt. „na ten pomysł wpadłam, gdy kilka lat temu byłam w bazie wojskowej na pokazach lotniczych. Mój mąż był wtedy lotnikiem wojskowym i my jako rodziny pilotów otrzymaliśmy okulary przeciwsłoneczne do lepszej obserwacji pokazów. Zauważyłam wtedy, że pominięto dzieci, które musiały przesłaniać oczy dłonią, aby cokolwiek zobaczyć. To dało pomysł zarówno na to co produkować jak i na nazwę naszej linii okularów”. W ciągu zaledwie dwóch lat firma mocno zaistniała na rynku w USA, gdzie jej produkty wykonane z odpornej na zniszczenie gumy zamiast z plastiku (specjalnie dla pomysłowej młodej klienteli) zdobyły ogromną popularność. Właściciele nie ukrywają, że bardzo pomógł im w tym mąż słynnej piosenkarki Mariah Carey, który podczas jednego z programów telewizyjnych stwierdził, że jego syn nosi okulary tej marki. Po tym wydarzeniu, firma umocniła swoją pozycję w USA i przyszedł czas na podbój świata. Okazało się to … bardzo proste. Kluczem do sukcesu poza granicami USA była silna identyfikacja Babiators z USA. Dzieci noszące te okulary wyglądały jak młodzi piloci wojskowi, co jednoznacznie budziło skojarzenia z USA (wszyscy pamiętamy film Top Gun). Jakie znaczenie ma identyfikacja z silna marka (w tym przypadku z USA) niech świadczy fakt, że w ciągu dwóch lat zdołała zaistnieć w 45 krajach, a jej produkty sprzedawane są w ponad 2000 sklepów. Roczny obrót tego czteroosobowego przedsiębiorstwa to 4 miliony dolarów.

Innym przykładem, jak z sukcesem zaistnieć na międzynarodowym rynku jest firma należąca do brytyjskiej projektantki obuwia Sarah Wilkinson‒Yull. Ta zaledwie 24‒letnia mieszkanka Oxfordshire prowadzi firmę od 2011 roku, a już sprzedaje rocznie około 600 par swoich butów w takich krajach jak Francja, Włochy czy Belgia. Tajemnica jej sukcesu kryje się w … pewnego rodzaju elitarności. Jak mówi sama Wilkinson cyt. „starannie dobieram punkty, w których będą sprzedawane moje buty. Nie mogą to być miejsca, które swoją atmosferą czy też z innych powodów zaszkodzą wizerunkowi mojej marki”. Wilkinson nie ukrywa, że planuje wykreować sukces swojej marki za pomocą nie tylko dobrej jakości wyrobu, ale także całej otoczki, która będzie mu towarzyszyć. Wie, że musi trafić do specyficznego klienta, który nie szuka po prostu butów, ale czegoś więcej.

Choć powyższe przykłady pokazują różne drogi do sukcesu dla małych firm, to jednak w opinii specjalisty w zakresie marketingu Candace Corlett cyt. „każda firma czy to mała czy duża przed podjęciem decyzji o ekspansji za granicę powinna dokładnie się do tego przygotować badając przyszły rynek. Małe firmy tego zwykle nie robią, co jest jedną z przyczyn tego, że tak mało z nich odnosi międzynarodowe sukcesy”.