Kiedy kilka lat temu ceny żywności gwałtownie poszybowały w górę, globalny kryzys dał się we znaki nie tylko biednym krajom, ale i tym wysoko rozwiniętym. Wiele uwagi poświęcono wówczas zagranicznym inwestycjom Stanów Zjednoczonych, Chin i krajów Bliskiego Wschodu. Znacznie mniej interesowano się poczynaniami Indii, które w tamtym okresie postawiły na zakup ziem w Etiopii.

Według rankingu opracowanego przez Land Matrix, Indie plasują się w pierwszej dziesiątce największych inwestorów kupujących zagraniczne ziemie. Indyjskie spółki szczególnie upodobały sobie Etiopię, o czym świadczy fakt, że po 2008 roku zdecydowana większość etiopskich ziem nabytych w tamtym okresie przez obcokrajowców trafiła właśnie w ręce Hindusów. Skąd taki popyt na etiopskie grunty?

CNN tłumaczy, że wybór Indii był podyktowany zbieżnością przyjętych koncepcji polityczno-ekonomicznych krajów, opartych na prywatyzacji dóbr publicznych i wsparciu wolnego handlu. Kilkanaście lat temu, z uwagi na rosnącą populację, niską produktywność rolnictwa i spadek wód gruntowych, Indie zaczęły mieć poważny problem z wyżywieniem ponad 1,2 miliarda obywateli. Początkowo rząd w New Delhi utworzył specjalne strefy ekonomiczne, których celem była konsolidacja ziem i rozwój rolnictwa. Niestety system nie przyniósł oczekiwanych efektów i władze zaczęły zachęcać krajowe przedsiębiorstwa do zakupu i uprawy ziem za granicą.

Tymczasem władze w Addis Abeba, stolicy Etiopii, uważały rolnictwo za filar strategii rozwoju kraju, oferując zagranicznym inwestorom 3,5 miliona hektarów gruntów i kusząc ich korzystnym dla wszelkich upraw klimatem. Indyjskie przedsiębiorstwa poszukujące możliwości zakupu lub dzierżawy terenów rolnych zainteresowały się ofertą i w efekcie obecnie dysponują 600 tysiącami hektarów etiopskich ziem.

Niestety efekty współpracy miedzy krajami nie są tak pozytywne jak można by się spodziewać i Etiopczycy ponoszą jej bolesne konsekwencje. Według jednego z badań, na którego wyniki powołuje się CNN, zagraniczni inwestorzy faktycznie uprawiają zaledwie 8 proc. posiadanych ziem. Na przykład indyjska spółka Karuturi Global zarządza 100 tysiącami hektarów ziem w okolicach miasta Gambela, ale tylko tysiąc hektarów jest uprawianych. Co więcej, zagraniczne spółki nie liczą się ze środowiskiem naturalnym ani z lokalnymi społecznościami. Można więc stwierdzić, że Etiopia miała żywić Indie, ale swoim kosztem.