Wczoraj Howard Schultz, szef amerykańskiej sieci kawiarni Starbucks, ogłosił swoją rezygnację z dotychczas zajmowanego stanowiska. Jak informuje CNBC, faktyczna zmiana przy sterach spółki nastąpi w kwietniu przyszłego roku.
Howard Schultz jest od wielu lat związany ze Starbucksem. Początkowo był zatrudniony jako dyrektor do spraw marketingu, a w 1987 roku po raz pierwszy został CEO spółki. Po 23 latach opuścił załogę Starbucksa, by 8 stycznia 2008 roku powrócić na stanowisko dyrektora generalnego. Inwestorzy dobrze pamiętają ten dzień, ponieważ wartość akcji spółki poszybowała wówczas o ponad 8 proc. w górę. Teraz, w piątkowy poranek, udziały notowanej na NASDAQ sieci kawiarni straciły 3 procent. Biorąc pod uwagę sukcesy Schultza, nie można dziwić się reakcji inwestorów.
Z analiz przeprowadzonych przez Freda Imberta, dziennikarza serwisu CNBC, wynika, iż akcjonariusze przyzwyczaili się, że gdy na czele Starbucksa stoi Schultz, mogą być spokojni o wartość akcji spółki. W okresie od objęcia przez niego stanowiska dyrektora generalnego do roku 2000, udziały sieci zyskały ponad 1490 proc. wartości. W ciągu kolejnych ośmiu lat, pod nieobecność Schultza, akcje Starbucksa zyskały tylko 130 proc. wartości. Powrót byłego szefa na stanowisko w 2008 roku wywołał nie tylko chwilową euforię wśród inwestorów, ale stał się początkiem długookresowego wzrostu wartości udziałów spółki. W stosunku do kursu sprzed ośmiu lat, dziś akcje Starbucksa są warte o blisko 500 proc. więcej.
Od 3 kwietnia 2017 roku stanowisko CEO spółki obejmie Kevin Johnson. Równocześnie Schultz pozostanie na pokładzie Starbucksa w szeregach naczelnego kierownictwa, jednak już nie w roli kapitana.