Toyota musi zmierzyć się z poważnymi problemami w dwóch fabrykach samochodów zlokalizowanych w Indiach, gdzie motoryzacyjny gigant nie może porozumieć się ze swoimi pracownikami w sprawie podwyżki wynagrodzeń. Po długotrwałych pertraktacjach nie zostało osiągnięte żadne porozumienie, a większa część załogi odmawia wykonywania swoich obowiązków.

Konflikt zaczął się około 10 miesięcy temu, kiedy pracownicy zażądali wzrostu wynagrodzenia. Podczas gdy związek zawodowy domagał się podniesienia miesięcznej pensji o minimum 65 dolarów, spółka była gotowa zapłacić o 50 dolarów więcej, tłumacząc swoje stanowisko spadkiem sprzedaży samochodów w Indiach. Burzliwe negocjacje doprowadziły do zamknięcia przez Toyotę dwóch zakładów z uwagi na niewłaściwe zachowanie zatrudnionych, którzy zakłócali proces produkcji i grozili swoim przełożonym. Lokaut, czyli czasowe niedopuszczenie pracowników do pracy, rozpoczął się 16 marca.

W minionym tygodniu Toyota podjęła decyzję o wznowieniu produkcji pod warunkiem, że pracownicy podpiszą zobowiązanie do właściwego zachowania na terenie fabryk. Jednak około 4200 spośród 6400 zatrudnionych nie chce podjąć pracy. Około 65% wszystkich pracowników należy do związku zawodowego i grupa ta nie godzi się na podpisanie dokumentu, a także domaga się wyższych podwyżek oraz przywrócenia do pracy 30 osób zawieszonych przed lokautem. Gotowi do pracy na swoich stanowiskach są głównie kierownicy i inżynierowie, zaś szeregowi pracownicy odmawiają wykonywania zadań.

We wtorkowym oświadczeniu Toyota przekonywała, że dzięki pomocy pracowników niezrzeszonych w związku zawodowym, udało się przywrócić produkcję w obu zakładach. Równocześnie spółka odpiera zarzuty o zastępowaniu wykwalifikowanych pracowników obsługujących linie produkcyjne praktykantami. W takiej sytuacji wiele wskazuje na to, że związek zawodowy nie zdoła przekonać Toyoty do swoich racji.