Amerykański gigant Google nie ma ostatnio łatwego życia na Starym Kontynencie. Trwa właśnie postępowanie przed Komisją Europejską w sprawie praktyk monopolistycznych z powództwa Microsoftu i kilkunastu innych podmiotów, a na horyzoncie pojawiło się już nowe zagrożenie, być może skutkujące o wiele poważniejszymi dla Google konsekwencjami niż największa nawet kara nałożona przez europejskich polityków.

Po ponad dwóch miesiącach dyskusji i negocjacji Google zostało zmuszone do utworzenia we Francji specjalnego funduszu z kapitałem 60 milionów euro. Celem funduszu jest wspomaganie francuskich mediów elektronicznych w ich działalności w Internecie. Jak doszło do tej wydawałoby się kuriozalnej sytuacji?

Otóż, właściciele lokalnych francuskich portali informacyjnych zażądali od Google opłat…za możliwość wyświetlania w wynikach wyszukiwania linków do ich zawartości. Akcję wsparł francuski rząd, który zagroził amerykańskiemu gigantowi nałożeniem podatku na zyski osiągane przez Google z tytułu reklam, które są wyświetlane obok poszczególnych wyników wyszukiwania. Początkowo szefostwo Google próbowało bagatelizować problem, a nawet zagroziło, iż ich wyszukiwarka przestanie indeksować strony francuskich portali informacyjnych, co automatycznie oznaczałoby ich brak w wynikach wyszukiwania. Następnie jednak (należy domniemywać, że po dokładnych obliczeniach) Google mocno „spuściło z tonu”, zgadzając się w końcu na utworzenie specjalnego funduszu o którym była mowa na wstępie. Ponadto, amerykańska firma udostępniła dla francuskich portali informacyjnych swoją platformę reklamową na preferencyjnych warunkach.

Osiągniętym porozumieniem z Google nie omieszkał pochwalić się na Twitterze francuski prezydent Francois Hollande. Napisał, iż „Francja jest dumna z porozumienia, które jest pierwszym tego rodzaju porozumieniem na świecie”. Jak zauważył jeden z analityków z firmy Enders Analysis, cyt. „słowa prezydenta Francji mogą być prorocze. Google podpisując porozumienie stworzył precedens, który może uruchomić lawinę podobnych żądań na całym świecie”.

Wypada zgodzić się ze słowami analityka z Enders Analysis. Z drugiej jednak strony trudno przypuszczać, aby szefowie Google nie byli świadomi tego zagrożenia. Należy stąd wnosić, że bardziej się jednak opłaca podzielić zyskami z osiąganych reklam, niż iść na wojnę ze społecznością internetową.