O nadużyciach podatkowych korporacji można byłoby napisać niejedną książkę, podobnie jak o odzyskiwaniu należnych pieniędzy przez kraje, w których się ich dopuszczono. W mijającym tygodniu władze Francji zwróciły się do Google o zwrot 1,6 mld euro z tytułu niezapłaconych podatków. Wysokość roszczenia może szokować, jednak nie jest ona ostateczna. Google może bowiem spróbować negocjacji i w rezultacie zapłacić jedynie część zaległości.

Jak informuje BBC, wspomniana kwota znacznie przewyższa tę, którą wyszukiwarkowy gigant zgodził się uregulować w Wielkiej Brytanii. Tam Google zawarło ugodę z fiskusem na 130 mln funtów. Struktura organizacyjna firmy umożliwiała jej płacenie podatków w Irlandii, nawet jeśli dochody zostały osiągnięte w Wielkiej Brytanii. Zawarta w styczniu ugoda została jednak skrytykowana, a kwotę określono jako nieproporcjonalnie małą w porównaniu do wielkości działalności prowadzonej na terenie kraju.

Na początku lutego francuski minister finansów Michel Sapin wykluczył możliwość zawarcia ugody z Google przez jego kraj. Rzecznika firmy nie chciała komentować doniesień medialnych na temat wysokości rzekomych zaległości podatkowych. Google jest kolejnym międzynarodowym przedsiębiorstwem, które staje w ogniu krytyki krajów unijnych. Podobnie jak one, musi zmierzyć się z zarzutami nadużyć oraz stosowania różnych, niezgodnych ze wspólnotowym prawem wybiegów, w celu zminimalizowania obciążeń podatkowych.

Dla przypomnienia, wcześniej pod ostrzałem europejskich organów ochrony konkurencji znalazły się m.in. Starbucks, Fiat Chrysler, Amazon i Apple. Pod lupę wzięto umowy zawierane z organami podatkowymi pewnych krajów, które zapewniały przedsiębiorstwom preferencyjne warunki, zaliczane do nielegalnej pomocy publicznej. W przypadku części z wymienionych organizacji Komisja Europejska wydała już stosowne orzeczenia, w stosunku do pozostałych w dalszym ciągu prowadzone są dochodzenia.