Po wielu trudnych miesiącach w branży motoryzacyjnej nadchodzi odwilż. Dowodem pozytywnych tendencji i poprawy sytuacji są odważne plany Forda, zgodnie z którymi spółka zamierza zatrudnić w 2014 roku ponad dziesięć tysięcy osób. Niestety zwiększenie zatrudnienia nie dotyczy europejskich fabryk, tylko zakładów w Stanach Zjednoczonych i w Azji.

W przyszłym roku liczący nieco ponad 110 lat koncern samochodowy ma zamiar wprowadzić na rynek dwadzieścia trzy nowe samochody, czyli dwa razy więcej niż w ciągu trwających dwunastu miesięcy. Wśród wielu nowych propozycji znajdą się między innymi Lincoln MKC, którego produkcja ruszy za około 6 miesięcy w stanie Kentucky, samochody dostawcze i rodzinne Ford Transit, a także odświeżony Ford Mustang. Równocześnie Ford, we współpracy z Uniwersytet Michigan, jest zaangażowany w prace badawcze nad samochodami bezzałogowymi.

Przyszłoroczne plany wiążą się z najbardziej dynamiczną ekspansją przedsiębiorstwa od 50 lat. W Ameryce zostanie zatrudnionych około pięć tysięcy nowych pracowników, a kolejnych sześć tysięcy znajdzie zatrudnienie w zakładach Forda w Azji. Część azjatyckich pracowników zasili dwie nowo powstające fabryki w Chinach, z których jedna będzie zlokalizowana w Chongqing, a dzięki jej działalności zdolność produkcyjna Forda w tamtym rejonie zwiększy się o 330 tysięcy pojazdów. Dodatkowo powstanie też nowy zakład w Brazylii.

Ogólnym efektem trwającej rekrutacji będzie 7 proc. – największy od 2000 roku – wzrost zatrudnienia w spółce. Szefostwo Forda żartuje, że ostatni tak agresywny rozwój przedsiębiorstwa miał miejsce w czasie, gdy Dwight D. Eisenhower był prezydentem Stanów Zjednoczonych. Szkoda tylko, że plany amerykańskiego koncernu nie dotyczą Europy – z pewnością z większą radością śledzilibyśmy losy koncernu.