Ford Motor, amerykański gigant motoryzacyjny, zdecydował o zamknięciu wszystkich swoich zakładów produkcyjnych w Australii przed końcem 2016 roku. Dla około tysiąca dwustu pracowników zakończenie produkcji w fabrykach w Broadmeadows i Geelong będzie oznaczało utratę pracy.

Powodem wycofania się z Australii, w której Ford produkował przez ponad 85 lat, jest przede wszystkim malejąca opłacalność działalności. W ciągu minionych pięciu lat, Ford stracił na produkcji w okolicach Melbourne 580 milionów dolarów. Mocniejszy dolar australijski spowodował, że koszty produkcji w Kraju Kangurów podniosły się. W stosunku do japońskiego jena, australijska waluta wzmocniła się o 29%, co negatywnie wpłynęło na konkurencyjność produktów wytwarzanych w tym kraju.

Bob Graziano – szef Ford Australia – przekonując, że produkcja w Australii nie jest opłacalna w długim okresie, podał, że koszty generowane w tamtejszych zakładach są dwukrotnie wyższe niż koszty w Europie i aż czterokrotnie wyższe niż w Azji. Z kolei Leigh Diehl, reprezentujący związek robotników Australian Manufacturers Workers Union, powiedział, że to „druzgoczące wiadomości”, dlatego zachęca Forda do poszukiwania innych rozwiązań. W odpowiedzi Graziano zapewnił, że przed ogłoszeniem tej trudnej decyzji, przeanalizowano wszystkie możliwości. Jednocześnie, mimo mniejszego popytu, Ford zapowiada, że wciąż pojazdy tej marki będą dostarczane na australijski rynek.

W zeszłym roku Holden, należący do koncernu General Motors, ogłosił redukcję pięciuset miejsc pracy z uwagi na słabnący popyt i silną walutę. Równocześnie australijski rząd przeznaczył 5,4 miliarda dolarów na wsparcie przemysłu motoryzacyjnego, w tym 34 miliony dolarów dla Forda za kontynuowanie produkcji przynajmniej do końca 2016 roku. Jednak Ford okazuje się nieubłagany.