Ferrari startuje w nowym wyścigu. Tym razem stawką nie będzie podbój serc kierowców ani fanów Formuły 1, lecz inwestorów giełdowych! Ostatnie formalności zostały dopełnione i od przyszłego tygodnia spółka będzie notowana na New York Stock Exchange pod symbolem RACE. Brzmi obiecująco!

Dziś włosko-amerykański koncern Fiat Chrysler Automobiles (FCA) poinformował o widełkach cenowych na akcje spółki zależnej, jaką jest Ferrari. Wyniosą one od 48 do 52 dolarów. Jest to jedno z końcowych ustaleń, niezbędnych do wprowadzenia akcji przedsiębiorstwa do obiegu. 10 proc. akcji pozostanie w rękach syna założyciela Ferrari, Piero Ferrari, natomiast FCA ma zamiar sprzedać 10 z pozostałych 90 proc. udziałów, pozyskując w ten sposób blisko miliard dolarów. Jako, że producent ekskluzywnych samochodów sportowych dobrze sobie radzi, z pewnością wielu inwestorów chętnie skorzysta z możliwości zakupu akcji.

Strategia Ferrari od lat opiera się na ciągłym utrzymywaniu przewagi popytu nad podażą, dlatego każdego roku z linii produkcyjnych zjeżdża zaledwie 7 tysięcy pojazdów. W efekcie niektórzy klienci muszą latami czekać na odbiór swojego wymarzonego modelu, zaś marka Ferrari jest uważana za jedną z najcenniejszych na świecie. Jak podaje CNN Money, pragnąc sprostać wymaganiom rynku i skrócić czas oczekiwania, w zeszłym roku spółka nieco zwiększyła podaż, dostarczając 7255 aut. Ubiegłoroczne przychody ze sprzedaży wyniosły 2,8 miliardów euro, dzięki czemu wypracowano zysk na poziomie 265 milionów euro.

Ferrari będzie występować pod tickerem, czyli skrótem spółki umożliwiającym jej jednoznaczną identyfikację, RACE, co w języku angielskim oznacza wyścig. Trzeba przyznać, że symbol giełdowy doskonale oddaje charakter spółki. Początek występów Ferrari na parkietach NYSE już 19 października. Nie pozostaje nam więc nic innego, jak tylko życzyć powodzenia!