Jednym z kluczowych elementów stanowiących filar liberalnej gospodarki wolnorynkowej jest założenie uczciwej konkurencji pomiędzy różnymi podmiotami gospodarczymi. W praktyce trudno jest jednak pogodzić chęć osiągnięcia zysku z zasadami uczciwej konkurencji. Nawet największe koncerny (vide: oszustwa koncernu Volkswagen), które z zasady powinny być najbardziej transparentne, nie uniknęły tego problemu. Najnowszym przykładem co najmniej nieetycznego zachowania jest casus Facebooka.

Jak wiadomo, jednym z głównych źródeł przychodu Facebooka jest wyświetlanie treści reklamowych. Firmy zlecające reklamę zainteresowane są oczywiście, aby ich przekaz dotarł do największej liczby odbiorców. Od tego zależy skuteczność reklamy, ale również i wysokość opłaty wnoszonej na rzecz Facebooka. W celu zobiektywizowania wspomnianych parametrów, Facebook uruchomił narzędzie do mierzenia „średniego czasu oglądania danej reklamy przez użytkowników strony”. Wszystko wydawało się działać dobrze, dopóki nie okazało się, że w oprogramowaniu tkwi „drobny” błąd. Otóż, wszyscy użytkownicy, którzy zablokowali treści video oraz ci, którzy oglądali reklamę krócej niż 3 sekundy nie byli w ogóle brani pod uwagę przy obliczeniach. W efekcie nie zaniżali oni średniego czasu oglądania reklam w przeliczeniu na jednego użytkownika. Zleceniodawca otrzymywał więc informację, iż wszyscy użytkownicy Facebooka, którzy obejrzeli reklamę czynili to średnio przez stosunkowo długi czas, co oczywiście skłaniało go umieszczania kolejnych reklam w serwisie. Przyjęcie takiej metodyki liczenia czasu oglądania reklam spowodowało, że wyniki były zafałszowane nawet o około 80% w górę.

Kiedy cała sprawa wyszła na jaw, Facebook poinformował, że cyt. „natychmiast zmieniliśmy sposób liczenia czasu oglądania reklam. Chcemy podkreślić, że wykryty błąd nie skutkował tym, że reklamodawcy ponosili na rzecz naszej firmy większe koszty. Ponadto, ten sposób mierzenia zasięgu i skuteczności reklam nie jest jedynym używanym przez reklamodawców, którzy mają do dyspozycji inne narzędzia”.

Pomimo powyższego oświadczenia, The Wall Street Journal cytuje anonimowego przedstawiciela domu reklamowego Publicis, który powiedział, że cyt. „zachowanie Facebooka jest nie do zaakceptowania. Cała ta sytuacja pokazuje, że niezbędne jest wprowadzenie niezależnego ciała, które będzie w sposób obiektywny przekazywało dane pomiędzy reklamodawcami i reklamobiorcami”.