Rozwój amerykańskich uczelni jest po części finansowany z prywatnych środków, na które składają się darowizny od alumnów, przedsiębiorstw i innych osób, chcących wesprzeć ośrodki akademickie. Z raportu, na który powołuje się CNN Money wynika, że w 2015 roku amerykańskie uniwersytety zebrały w formie darowizn ponad 40 miliardów dolarów.

Rekordowa suma pieniędzy darowanych w ubiegłym roku amerykańskim uczelniom jest o 7,6 proc. wyższa niż w 2014 roku. Mniej więcej ćwierć tej kwoty pochodzi z wpłat od byłych wychowanków uczelni, co jest wyrazem silnych relacji, jakie szkoły wyższe budują w ramach społeczności akademickiej. Kolejne 15 proc. środków zostało wpłaconych przez korporacje.

Nie wszystkie uniwersytety zostały równie hojnie obdarowane, a profitentami ponad 25 proc. wspomnianej kwoty jest niewielka grupa dwudziestu, głównie prywatnych szkół. Największym beneficjentem wśród uczelni jest Uniwersytet Stanforda w Dolinie Krzemowej, który otrzymał darowizny o wartości ponad 1,6 miliarda dolarów. Połowa tej kwoty została przekazana w gotówce, 622 miliony dolarów są warte dzieła sztuki przekazane uczelni, a kolejne 200 milionów dolarów trafiło na konto dwóch szpitali uniwersyteckich. Drugie miejsce pod względem wysokości otrzymanych darowizn zajął Uniwersytet Harvarda, który w ubiegłym roku za sprawą darczyńców wzbogacił się o nieco ponad miliard dolarów.

Dalsze pozycje w pierwszej dziesiątce beneficjentów przypadły w udziale uczelniom, które zgromadziły datki w wysokości między 510 a 650 milionów dolarów. Są to między innymi Uniwersytet Południowej Kalifornii, Uniwersytet Columbia w Nowym Jorku i Uniwersytet Princeton. Z jednej strony cieszy szczodrość darczyńców, z drugiej jednak warto zwrócić uwagę, że wyniki raportu potwierdzają obserwację, iż zwiększa się przepaść między bogatymi a ubogimi uczelniami.