Panasonic, japoński producent elektroniki, zadecydował o zawieszeniu części działalności w Chinach z uwagi na antyjapońskie demonstracje, podczas których zaatakowano dwie fabryki spółki. Na manifestacje podobnie zareagował Canon, wstrzymując produkcję w trzech fabrykach.

Ataki na japońskie fabryki są częścią szerszej akcji demonstracyjnej, która ma miejsce w Chinach w odpowiedzi na zakup przez rząd Japonii łańcucha wysp położonych na Morzu Wschodniochińskim, będącego od dawna przedmiotem sporu między krajami. Wyspy Senkaku, a według Chińczyków Wyspy Diaoyu, są grupą bezludnych wysepek najprawdopodobniej bogatych w złoża ropy. Pod koniec XIX wieku Japonia zaanektowała wyspy Chinom, które utrzymują, że archipelag wciąż należy do państwa chińskiego. Na początku września rząd Japonii postanowił wykupić wyspy od ich prawnych właścicieli – japońskiej rodziny, co wywołało falę niezadowolenia w Chinach.

Demonstranci palili flagi Japonii i niszczyli samochody wyprodukowany w kraju kwitnącej wiśni, a w wyniku ich działań ucierpiały między innymi japońskie zakłady Panasonica, Canona i Toyoty. Większość z zamkniętych fabryk wznowi pracę jutro, jednak istnieją obawy, że zamieszki będą powodem ograniczenia japońskich inwestycji w Chinach. Według analityków koszt siły roboczej przestaje być przewagą Chin i celem inwestorów mogą stać się inne kraje Dalekiego Wschodu, na przykład Tajlandia. Co więcej podobne manifestacje mogą przyczynić się do spowolnienia wzrostu gospodarczego w Chinach i osłabić więzy między dwoma największymi gospodarkami Azji.

Zdaniem Shauna Rein z China Market Research Group japońsko – chińskie relacje handlowe z pewnością pogorszą się w rezultacie dalszych demonstracji. Prawo do Wysp ma znaczenie nie tylko gospodarcze, ale przede wszystkim jest ważne ze względu na dumę narodową, a ta zdaje się być bezcenna.