Nowoczesne lotniska są podstawą wygodnej komunikacji zarówno w turystyce, jak i w handlu. Pożar portu lotniczego, bez względu na to czy w Nairobi, Londynie albo Nowym Jorku, jest poważnym ciosem dla państwa i jego gospodarki. Szczególnie, jeśli – tak jak w przypadku Kenii – od transportu lotniczego uzależnione są branże kluczowe dla krajowej ekonomii.

Częściowo spalony port lotniczy Jomo Kenyatta w Nairobi z pewnością nie powoduje pozytywnych skojarzeń w głowach turystów, którzy planowali wakacje w Kenii. Jest to największe lotnisko Afryki Wschodniej, na którym lądują miłośnicy safari i urlopowicze pragnący wypocząć w żarze subsaharyjskiego słońca. Dodatkowo, na razie nie są znane przyczyny pożaru, który wczoraj strawił halę przylotów oraz fragment hali odlotów lotniska w stolicy Kenii i pojawiają się hipotezy zakładające zamach terrorystyczny. Chociaż na podstawie dotychczasowej analizy sytuacji można wykluczyć takie podejrzenia, jednak wielu turystów nie wyzbędzie się „złych przeczuć”.

Starta spowodowana mniejszym zainteresowaniem podróżników może być dla kraju dotkliwa, gdyż sektor usług turystycznych generuje rocznie około miliarda dolarów przychodów. Drugim ważnym obszarem gospodarki jest ogrodnictwo, czego dowodzi fakt, że według informacji podawanych przez Jane Ngige – szefową Kenya Flower Council – ponad jedna trzecia kwiatów, zwłaszcza róż, sprzedawanych w Europie, jest sprowadzana właśnie z Kenii. Niestety rośliny mogą być transportowane jedynie z lotniska w Nairobi, gdyż pozostałe dwa porty (w Mombasie i Kisumu) nie mają odpowiedniego zaplecza chłodziarek niezbędnych do przechowywania kwiatów. W związku z tym Ngige radzi ogrodnikom, by możliwie długo odwlekali moment ścinania kwiatów.

Jomo Kenyatta jest najbardziej ruchliwym lotniskiem Afryki Wschodniej i obsługuje sześć i pół miliona pasażerów. Wczorajszy pożar wymagał więc bardzo szybkiej reakcji i wznowienia pracy portu, dlatego już dziś z Nairobi wystartowały międzynarodowe loty.