Nie ma już chyba dziedziny życia i gospodarki w których nie słyszałoby się o spektakularnych inwestycjach z udziałem chińskiego kapitału. Niedawno na naszych łamach opisywaliśmy branżę hotelową w USA, która zmaga się z chińską konkurencją, a ostatnie wieści wskazują, że europejska, a konkretnie włoska, piłka nożna stała się kolejnym celem dla chińskich biznesmenów.

Kiedy w 2013 roku indonezyjski biznesmen Eric Thohir przejmował 70% udziałów we włoskim klubie Inter Mediolan stało się jasne, że ten jeden z najpopularniejszych klubów piłkarskich we Włoszech wkracza w nową erę swojej historii. Po raz pierwszy bowiem Inter Mediolan znalazł się pod kontrolą zagranicznego inwestora. Pozostałe 30% udziałów zachował urzędujący prezes klubu Massimo Moratti, który piastował tę funkcję od 1995 roku. Mało kto wtedy przypuszczał, że zaledwie trzy lata później Włosi nie będą mieli już ani jednej akcji w tym kultowym klubie.

Kilka dni temu pojawiła się informacja, że chiński potentat w dziedzinie handlu Suning Commerce Group Co Ltd wyłoży 280 milionów euro za 69% akcji włoskiego klubu. Pozostałe 31% zachowa Eric Thohir, który pozostanie prezesem i jedynym mniejszościowym udziałowcem. Te ruchy oznaczają definitywny koniec ery Massimo Morrattiego, a zarazem sytuację, gdy klub znalazł się całkowicie poza włoską kontrolą. Czy włoscy fani Interu zaakceptują taką sytuację? Wydaje się, że odpowiedź na to pytanie zależy od przyszłych wyników sportowych. Ostatnie lata Interu należały bowiem do ubogich w sukcesy, a szef chińskiej firmy już zapowiedział, że celem jest cyt. „sprowadzenie na San Siro [stadion Interu] bardziej utalentowanych zawodników”. Jeżeli chińskie inwestycje przełożą się na sukcesy sportowe, to nikt nie będzie zwracał uwagi na narodowość właścicieli klubu.

Chińskie inwestycje w Inter Mediolan to nie jedyny przykład zaangażowania dalekowschodniego kapitału we włoski futbol. Lokalny rywal Interu AC Milan poinformował, iż prowadzi rozmowy z nieujawnionym z nazwy chińskim koncernem, który miałby zostać strategicznym partnerem klubu. Może się więc okazać, że przyszłoroczne derby Mediolanu będą z zapartym tchem śledzone nie tylko w stolicy włoskiej mody, ale także w Pekinie.