Samo tytułowe pytanie mrozi krew w żyłach wszystkich firm ubezpieczeniowych. Ale właśnie to te firmy muszą kalkulować ryzyko wystąpienia katastrofy naturalnej czy zamachu terrorystycznego. Jeden z głównych graczy na tym rynku‒firma Munich Re. ocenia w tym kontekście, iż suma wszystkich odszkodowań zamknęłaby się kwotą 5 miliardów dolarów.

Na powyższą kwotę złożyłyby się wypłaty odszkodowań zarówno za poniesione koszty jak również za utracone zyski, szczególnie firm z branży reklamowej czy medialnej. Dużym kosztem byłyby także wypłaty z tytułu ubezpieczeń od odpowiedzialności cywilnej, które to ubezpieczenie posiadają wszystkie instytucje publiczne w Londynie. Na szczęście dla ubezpieczycieli prywatne osoby nie mogłyby liczyć na odszkodowania np. z tytułu chaosu komunikacyjnego w mieście i spowodowanych tym trudności z dotarciem w określone miejsca. W tym przypadku firmy ubezpieczeniowe jednogłośnie zastrzegają, iż „jest indywidualną sprawą każdego, aby tak zaplanować czas podróży, żeby dotrzeć na miejsce punktualnie”.

Zdaniem przedstawicieli firm ubezpieczeniowych Igrzyska Olimpijskie w Londynie pod względem potencjalnych zagrożeń będą inne niż poprzednia Olimpiada w Pekinie. W Chinach głównym problemem było zagrożenie trzęsieniami ziemi. W Londynie spośród naturalnych zagrożeń wymieniane są jedynie obfite opady deszczu, które mogą zakłócić przebieg niektórych konkurencji. Za to o wiele bardziej poważnie, w porównaniu do Pekinu, traktuje się kwestie zagrożenia terrorystycznego.

W tym przypadku pozostaje nam kibicom mieć nadzieję, że towarzystwa ubezpieczeniowe sporo zarobią na najbliższych Igrzyskach. W przeciwnym  wypadku oznaczałoby to, iż podczas Igrzyska doszło do poważnych zakłóceń, a to chyba ostania rzecz, której ktokolwiek mógłby chcieć.