Ostatnio wiele mówi się na temat znaczenia spadku wartości rubla w kontekście problemów gospodarczych Rosji, codziennego życia obywateli czy sytuacji przedsiębiorstw działających na tamtejszym rynku. Okazuje się jednak, że słabnący rubel ma nie mniejsze znaczenie dla… łapówkarzy.

Według rankingu opracowanego przez Transparency International, pod względem wartości Indeksu Percepcji Korupcji, Rosja plasuje się na 136 pozycji na liście 175 badanych krajów. Oznacza to, że państwo Putina boryka się z korupcją na poziomie zbliżonym do Nigerii, Libanu, Kirgistanu, Iranu czy Kamerunu. Z analiz wynika również, że najczęściej w zamian za korzyści majątkowe dla urzędników, Rosjanie mogą liczyć między innymi na korzystne kontrakty rządowe. Co ciekawe, do niechlubnego załatwiania spraw przyznaje się co czwarty obywatel.

Zgodnie z oficjalnymi danymi, w ubiegłym roku za pomyślne załatwienie sprawy należało zapłacić średnio 327 tysięcy rubli, czyli około 5,3 tysięcy dolarów. To ponad dziesięć razy więcej niż 5 lat temu, kiedy to na łapówkę wystarczyło przeznaczyć 23 tysiące rubli. W obecnej sytuacji gospodarczej Rosji, w świetle zachodnich sankcji, spadku cen paliw i inflacji, interesujący wydaje się także fakt, że średnia wartość łapówki wzrosła w 2014 roku o 37 proc.. Jak wyjaśnia szef policji, Anatoly Yakunin, urzędnicy wolą przyjmować korzyści majątkowe w stabilnej walucie, w związku z czym koszt łapówek znacznie się podniósł.

Chociaż rosyjskie władze deklarują podejmowanie starań zmierzających do ukrócenia korupcji, w rzeczywistości niewiele się poprawia. Pomimo wdrożenia nowych regulacji, transparentność transakcji nie zmieniła się istotnie. Na pewno nie tak, jak stawki urzędników.