Świat biznesu był świadkiem wielu oszustw i spektakularnych upadków spółek, jednak do tej pory zniknięcia dyrektorów zarządzających nie zdarzały się i chociaż tytułowe pytanie brzmi kuriozalnie, okazuje się, że odpowiedź na nie jest twierdząca. Przykładem jest historia chińskiego producenta sprzętu sportowego Naibu. Członkowie rady dyrektorów z Wielkiej Brytanii nie są w stanie skontaktować się ani z przewodniczącym rady ani z dyrektorem zarządzającym. W efekcie inwestorzy są pozbawieni dostępu do bieżących informacji finansowych spółki.

Lin Huoyan (właściciel 52 proc. udziałów spółki) i Lin Congdeng od dłuższego czasu nie odpowiadają na zapytania dotyczące finansów przedsiębiorstwa, kierowane do nich przez brytyjskich członków rady dyrektorów. W związku z tym inwestorzy zamiast sprawozdania z wyników, otrzymali nietypowe oświadczenie oficjalnie potwierdzające niemożność ustalenia bieżącej sytuacji finansowej. Niepokojące zachowanie kierownictwa zapewne jest skutkiem ostatnich niepowodzeń Naibu. Trzy lata temu chińskie przedsiębiorstwo zadebiutowało na londyńskim parkiecie przeznaczonym dla małych spółek szukających możliwości wzrostu, AIM. Wówczas wartość udziałów wynosiła 124 pensy za akcję. W styczniu tego roku, notowania Naibu zostały zawieszone, a cena zamknięcia wyniosła niecałe 12 pensów.

Problemy przedsiębiorstwa zaczęły się już we wrześniu 2014 roku, kiedy ze względu na słabsze wyniki sprzedażowe, Naibu zredukował dywidendy. Dowodem rozczarowania inwestorów był trzykrotny spadek wartości udziałów. Sytuacja pogorszyła się w listopadzie, kiedy w magazynach dystrybutorów zwiększały się zapasy niesprzedanych produktów i konieczna była obniżka cen, umożliwiająca zmniejszenie zalegających rezerw. Równocześnie w tym okresie spółka nie mogła liczyć na nowe zamówienia od dystrybutorów i w rezultacie Naibu zapowiedziało, że pod koniec 2014 roku i na początku roku 2015 obniży marżę. Ponadto, z powodu zbyt wysokich kosztów, spółka wycofała się z nowo powstałego zakładu w Quangang.

Na podstawie zachowania szefostwa można przypuszczać, że pierwsze miesiące nowego roku nie przyniosły oczekiwanej poprawy. W tym momencie KPMG, jeden z audytorskich gigantów, został zaangażowany, aby ustalić fakty i przedstawić inwestorom aktualny obraz spółki. David Thornton, giełdowy ekspert magazynu Money Week, podkreśla, że w swojej trzydziestoletniej karierze nie spotkał się z podobną sytuacją. Mimo, że może wydawać się zabawna, akcjonariuszom na pewno nie jest do śmiechu i – jak każdą „katastrofę inwestycyjną”- warto potraktować ją jako lekcję na przyszłość.