Początek XXI wieku, zdaniem niektórych, będzie kiedyś opisywany w książkach historycznych jako okres w którym narodziły się media społecznościowe. Prawdą jest, że rozwój Internetu przyczynił się do ogromnego sukcesu takich globalnych projektów jak Facebook, Twitter, LinkedIn czy ich lokalnych mutacji, czego przykładem może być np. serwis Nasza Klasa. Minęło jednakże dopiero kilka lub co najwyżej kilkanaście lat istnienia tego typu serwisów, a już zaczęły pojawiać się pierwsze głosy, że tak szybko jak media społecznościowe zdobyły popularność, tak szybko odejdą w zapomnienie.

Być może pogłoski o końcu mediów społecznościowych są mocno przesadzone, ale faktem jest, że serwisy te nie cechują się już taką dynamiką jak to miało miejsce w początkach ich działalności. Swego czasu opisywaliśmy na naszych lamach kłopoty giełdowe Facebooka, a dziś dotarły wieści o problemach serwisu LinkedIn.

LinkedIn, jak wiadomo, to szczególny rodzaj serwisu społecznościowego. Jest on dedykowany do łączenia w jednym miejscu profesjonalistów z poszczególnych dziedzin. W tym sensie posiada on bardziej elitarny charakter niż „masowy” Facebook. W ślad za opublikowaniem z końcem ubiegłego tygodnia słabszych niż oczekiwano prognoz przychodów firmy, jej akcje potaniały aż o 6%. Analitycy spodziewali się przychodów na poziomie 2,1 miliarda dolarów, a firmowe prognozy mówią obecnie o kwocie 2,06-2,08 miliarda dolarów. Warto zauważyć, że oczekiwania analityków, a rzeczywistość „rozminęły się” bardzo nieznacznie, a mimo to spadek wartości akcji LinkedIn był znaczny. Może to świadczyć o dużej nerwowości inwestorów, którzy nawet tak nieznaczne oznaki słabości firmy interpretują jako zapowiedź większych kłopotów.

W tym przypadku jednak inwestorzy mogą mieć jednak rację. Pierwszy kwartał bieżącego roku LinkedIn zamknął stratą w wysokości 13,4 miliona dolarów, co w porównaniu z zyskiem w wysokości 22,6 miliona dolarów w tym samym okresie ubiegłego roku nie nastraja optymistycznie. Co więcej, obecny kwartał jest już piątym z rzędu, kiedy prognozy przychodów firmy są weryfikowane w dół. Akcje firmy od stycznia potaniały aż o 25%, co wobec wzrostu ich wartości w 2013 roku o 89% jasno pokazuje skalę problemu. Kłopoty LinkedIn wpisują się w szerszy problem mediów społecznościowych. Ostatnio także Twitter ogłosił mniejszy niż się spodziewano wzrost liczby swoich użytkowników. W rezultacie, akcje Twittera natychmiast „zanurkowały” o 11%.

Prezes LinkedIn Jeff Weiner świadomy nadciągających kłopotów podjął działania zmierzające do nadania firmie nowego pro rozwojowego impulsu. Jak swój flagowy projekt ogłosił uruchomienie chińskojęzycznej wersji serwisu. Chiny są postrzegane jako największy, jeszcze nie do końca odkryty, rynek na którym portale społecznościowe mogą zbudować swoją przyszłość. Do tej pory angielskojęzyczna wersja LinkedIn miała w Chinach 4 miliony użytkowników, a ocenia się, że potencjalnych użytkowników jest w Chinach blisko 140 milionów. Prezes Wiener ma nadzieję, że chińska wersja LinkedIn pomoże firmie zdobyć ten rynek, co powinno z kolei zapewnić bezpieczne przetrwanie obecnych trudnych czasów.