Amerykańska Federalna Komisja ds. komunikacji (FCC) zakończyła swoje dochodzenie przeciwko firmie Google. Przedmiotem śledztwa były podejrzenia, iż Google przy okazji zbierania danych dla swojej usługi Street View, w nieautoryzowany sposób uzyskiwało informacje o domowych sieciach „Wi–Fi”.

Na początku kwietnia FCC opublikowało mocno okrojoną wersję końcowego raportu, z której niewiele wynikało poza tym, iż Google zostało ukarane grzywną w wysokości 25 tysięcy dolarów za utrudnianie postępowania. Opublikowanie raportu w tej formie zaciemniało – zdaniem władz Google – pełny obraz sytuacji. W tej sytuacji – celem ochrony wizerunku firmy – kierownictwo Google zdecydowało się na bezprecedensowy krok i upubliczniło pełną wersję raportu FCC, zachowując w tajemnicy jedynie dane personalne swoich pracowników.

Z upublicznionego raportu dowiadujemy się, iż jeden z inżynierów zatrudnionych przez Google do projektu Street View (określany jako „inżynier Doe”) stworzył program do zbierania danych z niezabezpieczonych prywatnych sieci „Wi–Fi”. Program ten był używany w latach 2008–2010 na terenie USA podczas fotografowania ulic przez samochody Google Street View. Zbierane dane zawierały m.in. treść niektórych wiadomości e–mail oraz historię odwiedzanych witryn internetowych. Celem „inżyniera Doe” było uzyskanie jak najszerszego spektrum danych, potencjalnie przydatnych przy realizacji przyszłych projektów Google.

Raport FCC stwierdza, iż o całej sprawie wiedziały jedynie 3 osoby bezpośrednio w nią zaangażowane, przy czym ścisłe kierownictwo projektu Google Street View nie było świadome podejmowanych działań. Zdaniem Google, całą sprawa ma charakter incydentalny, a dowodem na czystość intencji firmy jest fakt, iż raport FCC nie zarzuca firmie złamania prawa, a jedynie naruszenie dobrych obyczajów.

Konkluzje wynikające z raportu FCC nie zadowolą zapewne tych, którzy w firmach takich jak Google czy Microsoft widzą zagrożenie dla naszej prywatności w sieci. Stwierdzenie, iż stworzenie i zaimplementowanie specjalistycznego oprogramowania na pojazdach Google Street View, było prywatną inicjatywą kilku osób, musi budzić wątpliwości. Tak samo jak wątpliwości budzi deklarowany cel w jakim te dane były zbierane. Dla zwykłego użytkownika powyższa historia może być natomiast całkiem dobrym przyczynkiem do poważniejszego zainteresowania się kwestiami ochrony swojej prywatności podczas poruszania się w sieci.