Podobnie jak w przypadku Włoch i Hiszpanii, wakacje są chwilą oddechu dla stłamszonej gospodarki Grecji. Według Bena May’a, zajmującego się problemami Grecji w Capital Economics, przychody sektora turystycznego były w tym roku o 20% większe niż w ubiegłym sezonie. Oznacza to, że urlopowicze lepiej postrzegają sytuację na Peloponezie, a dodatkowo do wyboru wypoczynku w słoneczne Grecji wielu skłoniła niepewna sytuacja polityczna w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie. Czy to wystarczy, by zażegnać kryzys?

Za tydzień do Aten zawitają inspektorzy kontrolujący wywiązywanie się Grecji ze zobowiązań przyjętych wobec trzech wierzycieli – Komisji Europejskiej, Europejskiego Banku Centralnego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. May przekonuje, że wbrew ich oczekiwaniom, grecka gospodarka nie skurczy się w trzecim kwartale o prognozowane 4,2%, lecz o 3%, co wspomniany ekonomista poczytuje za wielce optymistyczny sygnał. Również UBS zdaje się dostrzegać światełko w greckim tunelu, rewidując przewidywany roczny poziom spadku gospodarczego do 3,9% i zapowiadając 0,2% wzrost na 2014 rok.

Chociaż w swoim poniedziałkowym wystąpieniu premier Antonis Samara przekonywał, że Grecja wróci do stanu sprzed kryzysu znacznie szybciej niż oczekiwano, szacunki MFW nie są równie kolorowe. W latach 2014 – 2015 Grecy będą potrzebowali dodatkowych 10 lub nawet 11 miliardów euro. Podstawowym problemem jest zbyt powolne przeprowadzenie reform, które obejmują restrukturyzację sektora publicznego, procesy prywatyzacji i uzdrowienie rynku pracy.

Gospodarka Grecji nie podniesie się tylko dzięki turystyce i konieczne jest ożywienie pozostałych sektorów. Niestety wciąż nie istnieją inne silne filary, które mogłyby przyczynić się do poprawy sytuacji. Wakacje przynoszą jednak Grekom chwilową ulgę – oby mobilizującą do dalszej pracy!