Na Wyspach Brytyjskich opinia publiczna bulwersuje się od dłuższego czasu sprawą prywatyzacji legendarnej brytyjskiej instytucji‒poczty państwowej Royal Mail. Sam pomysł prywatyzacji tego symbolu państwowości budził ogromne kontrowersje, ale to co stało się później, wywołało już prawdziwą burzę. Okazało się bowiem, że brytyjski podatnik mógł stracić na całej operacji około miliarda funtów.

Opozycyjna w stosunku do rządzących Konserwatystów Partia Pracy, zgodnie z brytyjską tradycją polityczną, utworzyła tzw. gabinet cieni. W jego ramach funkcjonują przeróżne komitety doradcze oraz ciała zajmujące się recenzowaniem aktualnej polityki rządzącej partii. Jeden z takich komitetów ds. gospodarki, innowacyjności i umiejętności wydał właśnie bardzo krytyczny raport dotyczący prywatyzacji brytyjskiej poczty. Można w nim przeczytać, iż „rząd zaniżył wartość Royal Mail w obawie przed niepowodzeniem jej debiutu giełdowego oraz w wyniku wyboru niewłaściwych doradców prywatyzacyjnych”. Rzeczywiście, cena akcji Royal Mail w dniu debiutu na giełdzie wynosiła 330 pensów, aby zaraz po tym osiągnąć pułap 618 pensów. Obecnie wartość jednej akcji Royal Mail wynosi 473 pensy.

W odpowiedzi na powyższe zarzuty, Ministerstwo Gospodarki ustami samego ministra Vince’a Cable’a odpowiada, że cyt. „powyższa ocena jest niesprawiedliwa, gdyż nie uwzględnia sytuacji rynkowej, która była w czasie, kiedy cena sprzedaży Royal Mail była ustalana. Ponadto, autorzy raportu nie wskazują jakie konkretnie błędy popełnił rząd, dysponując taką wiedzą jaką miał w czasie przygotowywania prywatyzacji. Łatwo jest krytykować po czasie, kiedy wiadomo jak obecnie zachowuje się cena Royal Mail, ale kilka miesięcy temu nic nie wskazywało na taki rozwój sytuacji”. Vincent Cable dodał także, że cyt. „ceny akcji mają to do siebie, że fluktuują w czasie i każdego dnia wartość Royal Mail jest inna. Należy raczej podkreślić fakt, iż brytyjski podatnik uzyskał dzięki prywatyzacji firmy 2 miliardy funtów, niż to że stracono wirtualny jeden miliard”.

Z takim stanowiskiem przedstawicieli rządu nie zgadzają się oczywiście politycy opozycji. Wskazują oni na zły dobór firm doradzających przy prywatyzacji poczty. Przy tej operacji brytyjskiemu rządowi doradzał bank Goldman Sachs oraz UBS i Lazard Asset Management. Okazało się, że oprócz wynagrodzenia za doradztwo (liczonego w milionach funtów), te instytucje finansowe zarobiły również na … sprzedaży akcji Royal Mail. Na jaw wychodzą informacje, że wszystkie trzy podmioty posiadały w swoich portfelach inwestycyjnych akcje brytyjskiej poczty i tuż po jej giełdowym debiucie, sprzedały je z ogromnym zyskiem. Rodzi to określone podejrzenia, iż ustanowienie niskiej ceny debiutu akcji Royal Mail było w interesie firm doradzających przy prywatyzacji.