Wielbiciele zwierząt i ekolodzy prowadzą wojnę przeciwko tym, którzy lubują się w noszeniu naturalnych futer. Organizują happeningi i oblewają czerwoną farbą właścicieli oraz właścicielki takowych, prowadzą demonstracje i agitują na rzecz wycofania ich ze sprzedaży. Pomimo zaangażowania w nie wielu sławnych osób, działania te odnoszą różne skutki. Pewne miasto w Stanach Zjednoczonych może się jednak poszczycić nie lada sukcesem w tej walce.

Chodzi o West Hollywood i obowiązujący tam od soboty zakaz sprzedaży naturalnych skór i futer. Miasto określane mianem „strefy wolnej od okrucieństwa dla zwierząt”, znane jest z przyjaznego im prawodawstwa. Dość stwierdzić, że zwierzęta uznawane są za „towarzyszy” ludzi, a ludzie za ich „opiekunów” a nie właścicieli. W 2011 r. uchwalono tam ustawę, która uniemożliwia handel futrami i skórami zwierzęcymi, jednak jej wejście w życie ustalono dopiero na rok 2013.

Wielbiciele zwierząt cieszą się takim obrotem spraw, czego nie można powiedzieć o właścicielach luksusowych butików oferujących odzież najlepszych projektantów. Większość z nich obmyśla właśnie, jak obejść nowe regulacje lub planuje przeniesienie sklepów w inne miejsce. W ramach protestu w jednym z butików Goldsmith & Klein, umieszczono na wystawie manekina ubranego w etolę z lisa, natomiast obok niego znalazł się napis: „Ci którzy odmawiają drugim wolności, sami na nią nie zasługują” (cyt. z Abrahama Lincolna).

Do tej pory West Hollywood było również znane jako stolica mody na Zachodnim Wybrzeżu. Wprowadzony właśnie zakaz może jednak spowodować, że znane marki znikną z miasta. Podobnie jak kolekcje niezależnych projektantów. Zdaniem władz West Hollywood nowe regulacje mają przede wszystkim wydźwięk symboliczny. Według handlowców to pogwałcenie praw konsumentów do wolnego wyboru oraz działanie na szkodę lokalnych przedsiębiorców.