Rewolucja w jednej z największych firm wydobywczych świata stała się faktem. Ponad miesiąc temu ze stanowiska szefa brytyjsko‒holenderskiej spółki Royal Dutch Shell ustąpił Peter Voser, a jego miejsce zajął Ben van Beurden. Na efekty tej zmiany nie trzeba było długo czekać. Nowy szef Shella ujawnił w tym tygodniu priorytety dla kierowanej przez siebie firmy. Trzeba przyznać, że jest kilka zaskoczeń…

W mijającym tygodniu Shell opublikował swoje wyniki finansowe za ostatni kwartał 2013 roku. Zysk na poziomie 2,9 miliarda dolarów był znacznym rozczarowaniem, jeśli porównać go do kwoty 5,9 miliarda dolarów osiągniętej dokładnie rok wcześniej. Trzeba jednak oddać sprawiedliwość szefom paliwowego giganta, że z wyprzedzeniem poinformowali swoich akcjonariuszy o planowanej publikacji nie najlepszych danych. Jako przyczynę tak słabych wyników podano wysokie koszty poszukiwań nowych złóż ropy naftowej, ogólnie trudną atmosferę na rynku paliwowym oraz niestabilną sytuację w Nigerii, gdzie Shell posiada znaczne koncesje na wydobycie ropy naftowej. Nic dziwnego więc, że w takiej sytuacji polityka Shella musiała ulec zmianie. Nowy szef zapowiedział cyt. „zmianę w alokacji zasobów firmy”. Przekładając to na bardziej zrozumiały język, będzie to w praktyce oznaczać m.in. rezygnację Shella z wierceń na podmorskich polach roponośnych wokół Alaski. Prezes Beurden stwierdził cyt. „zmiana strategii nie wynika z rewizji dalekosiężnych planów firmy, ale ma na celu poprawę wyników finansowych w bieżącym roku, co można osiągnąć poprzez optymalizację już rozpoczętych inwestycji”. To ogólnikowe stwierdzenie przełoży się na zmniejszenie wydatków Shella w 2014 roku do poziomu 37 miliardów dolarów (46 miliardów w 2013 roku).

Analitycy rynku paliwowego zwracają uwagę, że słowa nowego szefa Shella wskazują na to, że traktuje on zaangażowanie firmy w USA jako błąd. Wskazuje na to decyzja o wycofaniu się z wierceń wokół Alaski, gdzie firma od 2005 roku zainwestowała 4,5 miliarda dolarów. Ponadto, zdaniem Beurdena cyt. „ceny paliw w USA są zbyt niskie w porównaniu do reszty świata”. Czy trzeba klarowniejszego stwierdzenia, aby dojść do wniosku, że Shell nie wiąże swojej przyszłości z USA?‒pytają komentatorzy.

Tak czy inaczej, przed nowym szefem Shella ciężki rok i trudne zadanie ponownego wprowadzenia firmy na szybką ścieżkę wzrostu. Sukces jak zwykle będzie miał wielu ojców, a w razie porażki Ben van Beurden z pewnością podzieli los swego poprzednika.