Według ostatnich doniesień medialnych, korzystający z aplikacji Uber powinni mieć się na baczności. Okazuje się bowiem, że ich przejazdy, a także to, dokąd udają się po opuszczeniu samochodu, mogą być monitorowane i to bynajmniej nie w celach bezpieczeństwa. Firma broni się właśnie przed zarzutami, iż jej pracownicy na bieżąco śledzili interesujących ich podróżujących. Było to rzekomo możliwe z powodu braku odpowiednich wewnętrznych procedur.

Jak informuje BBC, zdaniem byłego pracownika Ubera, kryminologa Warda Spangenberga, personel firmy może śledzić prominentnych polityków, celebrytów, a nawet swoich znajomych, wliczając obecnych i byłych partnerów. Takie informacje znalazły się w pozwie, który Spangenberg złożył w sądzie. Kryminolog oskarżył byłego pracodawcę, iż niezgodnie z prawem rozwiązał z nim umowę, a także zarzucił Uberowi zniesławienie i dyskryminację ze względu na wiek. Spangenbergowi można byłoby zarzucić chęć odwetu, jednak jego rewelacje potwierdziło pięciu innych byłych specjalistów ds. bezpieczeństwa Ubera. Wcześniej takie same zastrzeżenia zgłaszała organizacja Electronic Privacy Information Center (EPIC).

Tymczasem Uber twierdzi, że setki ekspertów pracują nieustannie nad zapewnieniem bezpieczeństwa i poufności danych użytkowników aplikacji, a pracownicy firmy nie śledzą jej klientów. Rzecznik zapewnił, że „egzekwowane są surowe zasady i mechanizmy kontroli technicznych, w celu ograniczenia dostępu do danych użytkownika do upoważnionych pracowników, którzy potrzebują ich do wykonywania obowiązków służbowych”. Jednocześnie podkreślił, iż potencjalne naruszenia tych zasad są szybko i dokładnie badane. Zaprzeczył także doniesieniom, jakoby dostęp do wrażliwych danych mieli wszyscy lub niemal wszyscy pracownicy.

Ostatnio firma poszła na ugodę w podobnej sprawie. Prokurator generalny stanu Nowy Jork wszczął przeciwko niej śledztwo w sprawie wykorzystania narzędzia „God View” (z ang. oko Boga). Dzięki niemu możliwe było spoglądanie z góry na wszystkie pojazdy Ubera poruszające się w danym mieście, a także odczytywanie informacji dotyczących pasażerów. Firma zapłaciła 20 tys. dolarów grzywny i obiecała wzmocnić swoją politykę prywatności. Zaprzestano również korzystania z narzędzia „God View”, zamieniając je na nowe – „Heaven View”. Ciekawe ilu użytkowników ucierpiało w wyniku nagannych praktyk pracowników Ubera…