Kiedy w 2010 roku Pokojowa Nagroda Nobla została przyznana chińskiemu dysydentowi, Liu Xiaobo, wielu zapowiadało ochłodzenie na linii Pekin – Oslo. I rzeczywiście osłabienia relacji handlowych doświadczają… norwescy eksporterzy łososia.

Trzy lata temu 92% chińskiego importu łososia pochodziło z Norwegii, zaś w pierwszym półroczu tego roku jedynie 29% ryb zostało sprowadzonych z Kraju Fiordów. Wcześniej konkurenci Norwegii mieli niewielki udział w chińskim rynku – według danych Norwegian Seafood Council, w 2010 roku Wielka Brytania eksportowała tam 510 ton smakowitej ryby, a Wysypy Owcze w ogóle nie współpracowały z Chinami. Z kolei dane z pierwszego półrocza bieżącego roku są mało optymistyczne dla Norwegii, która zamiast 11 tysięcy wyeksportowała jedynie 3,7 tysięcy ton łososia. Tymczasem z Wielkiej Brytanii eksportowano 4,6 tysięcy ton ryby, natomiast z Wysp Owczych aż 4 tysiące ton.

Sigmund Bjørgo, szef Norwegian Seafood Council do spraw Chin, uważa, że w krótkim okresie spadek zamówień z tamtego rejonu nie doprowadzi do problemów finansowych producentów łososia, jednak w długim okresie Norwegowie oczekiwali zacieśnienie współpracy i stabilizacji swojej pozycji na rozwijającym się chińskim rynku. Spadający eksport ryb do Chin jest przez niektórych uważany za dobitną oznakę pogorszenia stosunków dyplomatycznych między krajami. Podobnie traktowane jest utrzymywanie przez Pekin wiz dla Norwegów, którzy w przeciwieństwie do turystów z większości krajów Europy, muszą posiadać zgodę na wjazd na teren Państwa Środka.

Równocześnie Bjørgo jest przeciwnikiem upatrywania przyczyn spadku eksportu w decyzji o przyznaniu Pokojowej Nagrody Nobla sprzed blisko trzech lat. Jego zdaniem powodem kłopotów są przedłużające się drobiazgowe kontrole na chińskiej granicy, które powodują, że świeże ryby gniją w magazynach. Wojny toczonej przez Pekin z Norwegami zdają się także nie zauważać chińscy klienci, którzy najchętniej kupują łososia norweskiego.