Kiedy w końcu września każdego roku w Monako odbywa się największa na świecie wystawa jachtów, liczni gapie mają niezwykłą szansę do podziwiania największych tego typu jednostek. Dla ich właścicieli jest to z kolei wymarzona okazja, aby móc się pochwalić swoim bogactwem i podpatrzeć najnowsze trendy w tej dość snobistycznej dziedzinie, jaką bez wątpienia jest żeglarstwo pełnomorskie.

Wystawa jachtów w Monako przyciąga jednak nie tylko specjalistów od tych ogromnych jednostek, ale także przedsiębiorców, którzy mają nadzieję zainteresować bogatą klientelę całkiem nową rozrywką, a mianowicie rejsami podwodnymi. Jednym z takich ludzi jest Brytyjczyk Graham Hawkes–właściciel firmy DeepFlight. Hawkes to były rekordzista świata w głębokości nurkowania i specjalista od indywidualnych aparatów podwodnych, mający nawet na koncie epizod w jednym z odcinków przygód Jamesa Bonda. Hawkes twierdzi, że przyszłość należy do niewielkich, jedno lub dwuosobowych łodzi podwodnych, które umożliwią wielogodzinne podróże eksploracyjne dla amatorów. Obecnie istniejące pojazdy tego typu to niezwykle wyspecjalizowane batyskafy wykorzystywane przez naukowców lub też proste wieloosobowe łodzie podwodne, spotykane w parkach rozrywki, które jednak zanurzają się na niewielką głębokość.

Firma Grahama Hawkes’a zajmuje się produkcją dwóch modeli miniaturowych łodzi podwodnych: Super Falcon i Dragon. Pierwszy model przypomina wyglądem samolot i do zanurzenia potrzebuje niewielkiej prędkości postępowej, aby cyt. „następnie skierować skrzydła ku dołowi i zacząć płynnie szybować pod wodą”. Z kolei Dragon przypomina helikopter i ma zdolność do nieruchomego zawisu na dowolnej głębokości. Oba modele wyposażone są w system awaryjnego wynurzania, gdyby z jakichś powodów zabrakło zasilania.

Graham Hawkes nie jest jedynym przedsiębiorcą, który dostrzegł potencjał w miniaturowych łodziach podwodnych. Bruce Jones z amerykańskiej firmy Triton Submarines uważa, że boom na tym rynku dopiero nadchodzi. Do tej pory wszelkie miniaturowe łodzie podwodne miały jedną wadę: małe, grube okna przez które niewiele było widać. Obecnie, dzięki rozwojowi technologii produkcji szkła akrylowego, możliwe jest przeszklenie niemalże całej kabiny, co zapewnia niesamowite wrażenia wzrokowe dla pasażerów. Ten czynnik, oraz fakt, że potaniały również koszty wytworzenia całego towarzyszącego osprzętu, przybliża moment w którym tego typu pojazdy staną się bardziej powszechne. Obecnie cena najprostszych modeli zaczyna się od około 1,5 miliona dolarów. Łatwo sobie wyobrazić wykorzystanie tego typu łodzi do celów turystycznych, co przed producentami otwiera całe spektrum możliwości.