Nie ma już chyba takiej dziedziny życia, w której w taki czy w inny sposób nie byłyby obecne nowe technologie. Niemniej jednak twórcy coraz to nowych zastosowań urządzeń elektronicznych ciągle potrafią zaskoczyć. Internetowe wydanie BBC przynosi ciekawy opis programu, który na szeroką skalę wdrożył potentat na brytyjskim (i nie tylko) rynku obuwniczym–firma Clarks.

Kiedy pięć lat temu na rynku debiutowały iPody, Chris Towns pełniący funkcję menedżera ds. innowacji w firmie Clarks od razu wpadł na pomysł, aby skonstruować urządzenie do elektronicznego pomiaru rozmiaru stopy. Na pomysł naprowadziły go własne obserwacje ze sklepów, gdzie setki rodziców miało ogromne problemy z tym, aby zmusić dzieci do pozostania przez dłuższą chwilę w bezruchu, celem wzięcia miary. Dziś urządzenie jest już gotowe do masowego zastosowania i od przyszłego tygodnia będzie na wyposażeniu każdego sklepu Clarks.

Zasada działania urządzenia jest bardzo prosta. Klient stawia stopy na specjalnej podstawce, a tablet z odpowiednim oprogramowaniem zintegrowanym z obudową urządzenia dokonuje precyzyjnych pomiarów wymiaru stopy. Na ekranie tabletu w czasie pomiaru wyświetlana jest kolorowa animacja, co pomaga przyciągnąć uwagę dzieci. Firma Clarks zainwestowała miliony funtów w rozwój i opatentowanie tego rozwiązania. Czy jednak nie są to pieniądze wyrzucone w błoto? Nie trzeba przecież wydawać milionów na tak prozaiczne czynności jak pomiar rozmiaru stopy. Co więcej, sam pomiar to dopiero pierwszy krok do dobrania właściwych butów. Nic w tym zakresie nie zastąpi oka ludzkiego i doświadczonego sprzedawcy, który potrafi odpowiednio dobrać obuwie.

Jak tłumaczą specjaliści z Clarks, byli oni świadomi tego typu argumentów, ale … urządzenie tak naprawdę nie ma służyć temu, aby jedynie mierzyć rozmiar stopy klienta. Prawdziwym celem jest zebranie ogromnej ilości danych o klientach, które to dane będą w czasie rzeczywistym płynąć do centrali Clarks za każdym razem, gdy ktoś zmierzy swoją stopę. Celem gromadzenia tych danych jest takie sprofilowanie produkcji, aby jak najlepiej dopasować wymiary produkowanego obuwia do zapotrzebowania rynkowego, a dodatkowo móc odpowiednio sterować zapasami magazynowymi. Dla firmy która produkuje rocznie 50 milionów par obuwia, są to dane nie do przecenienia. Czy jednak obecnie wykorzystywane metody estymacji potrzeb rynkowych są aż takie złe?

Okazuje się, że nie. Niemniej jednak szefostwo Clarks postanowiło myśleć w dłuższej perspektywie. Badania pokazują, że ludzkie stopy różnią się nie tylko w zależności od pochodzenia klienta, ale także bardzo szybko zmieniają się w czasie. Z danych, którymi dysponuje Clarks wynika, iż nawet w obrębie Wysp Brytyjskich występują regionalne różnice w rozmiarze stóp ludności. Osoby, w których żyłach płynie celtycka krew mają szersze stopy niż pozostali Brytyjczycy. Z kolei w ciągu ostatnich dziesięciu lat, średnia szerokość stóp dzieci wzrosła o kilka procent. Może to mieć związek z epidemią otyłości, gdyż zbyt duża masa ciała dziecka właśnie w taki sposób wpływa na kształtowanie się budowy stopy w okresie wzrostu. Śledzenie takich właśnie trendów na podstawie gromadzonych danych stało za decyzją o wydatkowaniu tak ogromnych środków na z pozoru niepotrzebny gadżet. Clarks ma nadzieję, że dzięki temu będzie zawsze o krok przed konkurencją.