Jeśli można mówić o pechu w biznesie, nad Malaysia Airlines ciąży w tym roku prawdziwe fatum. Zaginięcie przed czterema miesiącami lotu 370 i niedawne zestrzelenie przez ukraińskich separatystów Boeinga 777, stawia przyszłość Malaysia Airlines pod znakiem zapytania.

Historia malezyjskich linii lotniczych zdecydowanie nie jest przykładem spektakularnego sukcesu, a widmo problemów finansowych od wielu lat wisi nad spółką. Przy okazji tajemniczego zniknięcia samolotu lecącego z Kuala Lumpur do Pekinu wspominaliśmy, jak dziesięć lat temu malezyjski rząd ocalił narodowe linie lotnicze przed bankructwem poprzez wykup nierentownych aktywów. Niestety konieczność wypłaty odszkodowań dla rodzin pasażerów zaginionego lotu nadwątliła kondycję nieco odżywającego, choć wciąż przynoszącego straty, przewoźnika.

Malaysia Airlines zostały zmuszone do podjęcia drastycznych kroków, których celem jest utrzymanie się na rynku. Tymczasem wzmożona konkurencja, szczególnie ze strony tanich przewoźników, ogranicza możliwości reagowania i spółka nie jest w stanie osiągnąć wzrostu przychodów poprzez podniesienie cen, a jedynie przez sprzedaż większej liczby biletów, przy jednoczesnym cięciu kosztów. Natomiast z powodu zestrzelenia 17 lipca lotu numer 17, zaufanie pasażerów – i tak już mocno nadwyrężone – ponownie zostało wystawione na próbę, czego efektem może być smutny fakt, że Malaysia Airlines nie zdoła powrócić już do gry.

Malezyjski rząd wciąż nie podjął decyzji dotyczącej ewentualnej pomocy finansowej dla feralnych linii lotniczych. Jednocześnie w ubiegły piątek w ciągu dnia wartość udziałów spółki spadła o 17%, zaś kurs zamknięcia był o 11% niższy od kursu otwarcia. Malaysia Airlines stoi obecnie przed trudnych zadaniem – musi odzyskać względy nie tylko pasażerów, ale i inwestorów.