O tym, jak ważne jest odnalezienie atrakcyjnej niszy na rynku wie każdy przedsiębiorca. Niszę można albo odkryć albo… stworzyć. W tym kontekście bardzo ciekawy wydaje się pomysł francuskiego producenta kosmetyków L’Oreal, którego nowym celem są podróżni robiący zakupy na lotniskach, na promach i w innych strefach wolnocłowych, zostawiając tam grube miliardy euro!

Fakt, że międzynarodowe loty stały się ogólnodostępne dla ludzi na całym świecie, spowodował wyłonienie się specyficznej grupy klientów. Reprezentujący klasę średnią pasażerowie, często są gotowi pozwolić sobie podczas podróży na zakup drogich towarów. W ciągu ubiegłego roku tego rodzaju wydatki wzrosły o 9 proc. do wartości 55,8 miliardów euro. Według Institut Generation – spółki zajmującej się badaniem rynku – za dziesięć lat kwota ta może osiągnąć wartość 100 miliardów dolarów. Kategorią produktów osiągającą najlepsze wyniki sprzedażowe w strefach wolnocłowych są perfumy, kremy i kosmetyki do makijażu.

Udział przychodów z kosmetyków w przychodach całkowitych wynosi około 30 proc., czyli zgodnie z danymi w zeszłego roku, blisko 17 miliardów euro. W 2012 roku sprzedaż ta była zdominowana przez francuskiego giganta, który czerpał zyski z niemal 22 proc. rynku. Właśnie dlatego L’Oreal utworzył specjalny dział w swojej organizacji, który będzie zajmował się podbojem „szóstego kontynentu”, jak nazywa nową grupę klientów CEO Jean-Paul Agon.

L’Oreal chce w ten sposób lepiej promować swoje produkty z najwyższej półki, takie jak kremy Lancome czy kosmetyki do makijażu Yves Saint Laurent, zaś rywalizacja z największym konkurentem w branży towarów ekskluzywnych – LVMH, którego dział „rynku podróżnego” oferujący kosmetyki Diora, Guerlain i Givenchy bardzo szybko się rozwija, nie jest prostym zadaniem. Ciekawe tylko, z czego wynika rozrzutność podróżnych? Czy drogie kosmetyki są sposobem na umilenie podróży, a może pasażerów kuszą oferowane w strefach wolnocłowych atrakcyjne ceny?