Każdy kto miał okazję podróżować po Europie z pewnością zauważył, że duża część ciężarówek poruszających się po drogach Starego Kontynentu zarejestrowana jest w krajach Europy Wschodniej. Sytuacja ta mogłaby być dowodem na znakomitą strategię biznesową wschodnioeuropejskich przedsiębiorstw, gdyby nie to, że większość z nich tak naprawdę należy do zachodnioeuropejskich właścicieli. Dlaczego tak się dzieje i jakie to ma konsekwencje? Sprawie postanowili przyjrzeć się dziennikarze BBC.

Śledztwo przeprowadzone przez brytyjskich dziennikarzy przyniosło dość niespodziewane i po części szokujące wyniki. Okazało się, że boom na usługi transportowe realizowane przez firmy pochodzące z krajów Europy Wschodniej zaczął się z chwilą wprowadzenia przez UE regulacji, zgodnie z którymi zagraniczni pracownicy wykonujący czasowo pracę na terenie innego kraju Wspólnoty, powinni być opłacani na równi z jego obywatelami. Regulacje te miały na celu ochronę interesów ekonomicznych pracowników z uboższych krajów UE, którzy czasowo wykonywali prace na terenie zamożniejszych krajów członkowskich, gdzie koszty utrzymania są wyższe. Szybko okazało się, że wprowadzone przepisy nie są doskonałe.

Pierwszymi, które dostrzegły możliwość obejścia i wykorzystania nowych regulacji na własną korzyść, stały się firmy transportowe. Duzi zachodni przewoźnicy zaczęli rejestrować swoje spółki–córki w Bułgarii, Rumunii czy na Słowacji, zatrudniając w nich kierowców metodą „na krzyż”, czyli np. w spółce na Słowacji zatrudnieni byli Rumuni, w Rumunii obywatele Bułgarii itd. Dzięki takim zabiegom rumuński kierowca zatrudniony na terenie Słowacji otrzymuje słowacką pensję, choć tak naprawdę nigdy nawet nie był w tym kraju. Z formalnego punktu widzenia firma transportowa płacąc obywatelowi Rumunii słowackie stawki godzinowe postępuje zgodnie z prawem. Problem w tym, że dzięki takiemu zabiegowi rumuński kierowca może być wysłany do transportu towarów do dowolnego kraju UE, a z racji tego, że już raz skorzystał z ochrony nowego prawa, stawki francuskie czy niemieckie mu nie przysługują.

Jak ustalili dziennikarze BBC, takie praktyki są powszechne, a kierowcy z Europy Wschodniej całymi tygodniami krążą w swoich ciężarówkach po Europie, otrzymując jedynie niewielką część zarobków swoich zachodnich kolegów. Czują się oni wykorzystywani, a jak mówi jeden z nich cyt. „podczas wielotygodniowych wyjazdów muszę spać w kabinie ciężarówki, tu jem posiłki, myję się i po prostu mieszkam. Nie mam innego wyjścia, gdyż nie stać mnie na hotel czy posiłki w barach”.

Jednym z największych koncernów, który korzysta z usług firm transportowych zatrudniających takich kierowców jest szwedzka IKEA. Władze koncernu nie potrafiły merytorycznie odnieść się do ujawnionych informacji, wydając jedynie komunikat z którego wynika, że firmie jest … przykro. IKEA poinformowała także, że nie wiedziała o takich praktykach, podkreślając jednocześnie, że w ramach swojej działalności przykłada szczególną uwagę do przestrzegania zasad społecznej odpowiedzialności biznesu (ang. CSR).