Każdy kto choć raz spędził długie godziny w korku w drodze do lub z pracy wie, że starą maksymę o podziale doby na 8 godzin pracy, 8 godzin odpoczynku i 8 godzin snu należy włożyć pomiędzy bajki. Nie dość, że w pracy często spędzamy o wiele więcej czasu niż jest to określone w etacie, to jeszcze dojazd do pracy i powrót do domu dodatkowo skracają czas wolny, który mamy do dyspozycji. Tym właśnie problemem zajął się ostatnio Europejski Trybunał Sprawiedliwości (ETS).

Przed ETS toczyła się sprawa dotycząca hiszpańskiej firmy Tyco. W 2011 roku firma ta zdecydowała o likwidacji wielu swoich regionalnych biur. Ta decyzja spowodowała konieczność o wiele dłuższych dojazdów do pracy dla wielu pracowników. Część z zatrudnionych przestała de facto pojawiać się w biurach, a do klientów wyruszali wprost ze swoich domów i tam też wracali po zakończeniu pracy. Jednocześnie, firma odmówiła pracownikom zaliczania do godzin służbowych czasu spędzonego na dotarcie do pierwszego i powrocie od ostatniego klienta.

W swoim orzeczeniu ETS wskazał cyt. „pracodawca nie może przerzucać na barki swoich pracowników obciążeń związanych z faktycznym wydłużeniem czasu dotarcia i powrotu z pracy. W tym przypadku sytuacja taka wynika wprost z decyzji samej firmy, która zlikwidowała swoje oddziały regionalne. Pracownicy firmy nie mieli więc wyboru stając przed faktem dokonanym. Zmuszanie pracowników do ponoszenia dodatkowych obciążeń w postaci wydłużonego czasu pracy narusza postanowienia dyrektywy UE dotyczące czasu pracy, w szczególności w aspekcie zapewnienia pracownikom odpowiedniego czasu na wypoczynek.”

Rozstrzygnięcie ETS może mieć dalekosiężne skutki dla wielu pracodawców. Wiele firm działa bowiem na podobnej zasadzie jak Tyco. Dziennikarze BBC powołują się tutaj na opinię Clive’a Colemana–eksperta z zakresu prawa pracy. Jego zdaniem cyt. „wszystkie podmioty zatrudniające np. przedstawicieli handlowych, różnego rodzaju fachowców pracujących u klienta w domu czy nawet opiekunów osób starszych, będą musiały tak dostosowywać grafiki wizyt, aby pierwszy i ostatni klient znajdował się jak najbliżej miejsca zamieszkania pracownika. Jest duże prawdopodobieństwo, że w obecnym stanie wiele firm łamie najnowsze postanowienie ETS.”

Decyzja ETS jak na razie dotyczy pracowników, którzy funkcjonują de facto bez stałego miejsca pracy w postaci biurka w siedzibie firmy. Z biegiem czasu należy jednak oczekiwać, że podobne zasady mogą zostać wprowadzone również dla pozostałych pracowników. Tkwienie w korku nie byłoby wtedy z pewnością tak irytujące.