Czy awokado może być powodem bandyctwa? Chociaż pytanie może wydawać się absurdalne, okazuje się, że wokół smaczliwki rozpętała się prawdziwa burza. I to nie gdzie indziej, jak w uważanej za jeden z krajów o najniższym poziomie przestępczości Nowej Zelandii.

Wysokie ceny awokado oraz rosnący popyt na gruszkowaty owoc wywołały w Nowej Zelandii falę kradzieży. Jak podaj BBC, setki owoców zostało skradzionych z sadów, część nawet prosto z drzew. Biorąc pod uwagę fakt, że o tej porze roku owoce są jeszcze niedojrzałe, nabywcy z pewnością nie doświadczą przyjemności z jedzenia. Jednocześnie zdaniem szefowej New Zealand Avocado, Jen Scoular, skala kradzieży nie jest duża i ma charakter oportunistyczny.

Scoular wyjaśnia, że Nowozelandczycy nie importują awokado, dlatego w momencie, gdy ubiegłoroczne zbiory nie dopisały a popyt na owoce znacznie wzrósł, złodzieje liczą na odsprzedaż skradzionych owoców po wyższych cenach. Tym bardziej, że w diecie Nowozelandczyków awokado ma stałe miejsce ze względu na swoje właściwości i wartości odżywcze. Dzięki wysokiej zawartości kwasu oleinowego owoc obniża poziom cholesterolu, a zawarty w nim potas reguluje ciśnienie krwi. Dowodem popularności awokado jest gwałtowny wzrost cen w sytuacji braku wystarczającej liczby owoców. Podczas, gdy w maju 2015 roku za 200 gram smaczliwki wystarczyło zapłacić 1,64 dolara, obecnie cena poszybowała średnio do 4,48 dolara.

Policja ustaliła, że za trwające od dwóch tygodni nocne kradzieże odpowiadają ci sami złodzieje, których szansa nawet drobnego zarobku pchnęła do działań niezgodnych z prawem. Ich celem jest sprzedaż owoców na czarnym rynku, w tym licznym barom sushi.