Współcześni Japończycy chyba niewiele już mają wspólnego z powszechnym wyobrażeniem tego jakie zachowania powinny cechować potomków walecznych i niepokornych samurajów. Okazuje się bowiem, że we współczesnym japońskim domu to kobiety grają pierwsze skrzypce, a rola mężczyzny ogranicza się „tylko” do zarabiania pieniędzy.

Według badań przeprowadzonych przez firmę Softbrain Field aż w 74% wszystkich gospodarstw domowych w Japonii domowym budżetem zarządzają kobiety. Typowym przykładem jest rodzina 36‒letniego Yoshihiro Nozawy, który ma wyznaczone przez żonę miesięczne „kieszonkowe” w stałej wysokości 30 tysięcy jenów (ok. 380 dolarów). Dla wyobrażenia jakiej wielkości jest to kwota dość powiedzieć, że cała 4‒osobowa rodzina Nozawy z łatwością wydaje taką kwotę podczas jednodniowego pobytu w tokijskim Disneylandzie. Mając takie kieszonkowe głowa rodziny (użyjmy tego niezbyt adekwatnego określenia) nie może pozwolić sobie na jadanie lunchu wraz z kolegami w drogich barach. Musi w tym względzie polegać na żonie, która przygotowuje każdego dnia zwykłe kanapki do pracy. Posiłek spożywa w parku w pobliżu swojego biura…i nie jest w tym osamotniony. Tak samo robi wielu jego kolegów. Jedynym „luksusem” na jaki pozwala sobie Yoshihiro są papierosy, które pochłaniają 70% jego budżetu. Jak przyznaje, jeśli papierosy znów podrożeją, będzie musiał rzucić palenie.

Z badania Softbrain Field wyłania się niezbyt optymistyczny obraz struktury dochodów i wydatków japońskich mężczyzn. Średnie kieszonkowe wynosi 39600 jenów, co wypada blado z sumą 76000 jenów, która jeszcze w latach 1990‒tych była do dyspozycji przeciętnego Japończyka. Wtedy właśnie gospodarka Japonii była na szczycie. Od tego czasu dochody firm zaczęły spadać, co natychmiast znalazło odzwierciedlenie w obniżeniu się „męskiego kieszonkowego”. Dziś przeciętny pracownik (jeśli nie może liczyć na kanapki przygotowane przez żonę) stara się zamknąć swój lunch w kwocie 500 jenów, co z ledwością starcza na porcję pierogów czy hamburgera w McDonaldzie. Również budżet przeznaczony na typowo męskie rozrywki, takie jak spotkania w barach przy alkoholu skurczył sie dwukrotnie w przeciągu ostatnich trzech lat. Dziś średnio jeden wieczór w barze pochłania 2860 jenów, co odpowiada zaledwie kilku półlitrowym butelkom popularnego piwa Ashahi.

Jak tłumaczy analityk Takawo Maekawa, to nie jest tak, że japońscy mężczyźni z radością podejmują finansowe wyrzeczenia. Takie postawy są głęboko zakorzenione w tutejszej kulturze, gdzie rolą mężczyzny zawsze było przynosić do domu pieniądze i w pierwszej kolejności dbać o byt materialny rodziny.