Są już pierwsze „efekty” przyjętej niedawno Dyrektywy Unii Europejskiej, która nie bez kozery zyskała sobie miano antynikotynowej. Właśnie ogłoszono, iż jedyna działająca jeszcze na Wyspach Brytyjskich fabryka papierosów zostanie do 2017 roku definitywnie zamknięta. Przypomnijmy tylko, że jednym z najbardziej kontrowersyjnych zapisów, które znalazły się we wspomnianej dyrektywie był obowiązek ujednolicenia rozmiaru pudełek (paczek) w których sprzedawane są papierosy. Zapis ten wymusza znaczne zmiany w technologii produkcji papierosów, czemu niektóre fabryki nie są w stanie sprostać.

Jak donoszą korespondenci BBC, ogłoszenie zamknięcia fabryki papierosów w położonym w Irlandii Północnej miasteczku Ballymena było takim szokiem dla załogi i lokalnej społeczności, że pracownicy ze względów bezpieczeństwa zostali odesłani na jednodniowy urlop, a produkcję wstrzymano. Prasa cytuje jednego z menedżerów zakładu, który mówił cyt. „ludzie mieli łzy w oczach i wielu nie mogło otrząsnąć się z szoku. W takim stanie nie mogli bezpiecznie pracować, stąd decyzja o wstrzymaniu produkcji na jeden dzień”.

Zakłady tytoniowe w Ballymena mają ponad 150‒cioletnią tradycję i przez większość tego czasu znane były jako fabryka Gallahers. W 2007 roku firmę przejął japoński koncern tytoniowy Japan Tobacco International (JTI), a fabryka zmieniła nazwę na JTI Gallaher. Dla lokalnej, niedużej społeczności zakład stanowił gwarancję miejsc pracy, a wynagrodzenia pracowników dawały miejscowej gospodarce coroczny zastrzyk gotówki obliczany na 60 milionów funtów. Zatrudniając 877 pracowników JTI Gallaher zalicza się także do największych pracodawców w całej Irlandii Północnej. Nic dziwnego więc, że perspektywa zamknięcia fabryki, utrata blisko 900 miejsc pracy i nieunikniona degradacja ekonomiczna całej lokalnej społeczności poruszyły najważniejszych polityków w Irlandii Północnej.

Premier Irlandii Północnej Peter Robinson określił wiadomość o zamknięciu zakładu jako „straszną”, a minister ds gospodarki Arlene Foster stwierdziła wprost, iż to dyrektywa UE przyczyniła się do upadku fabryki. Oliwy do ognia dodało jeszcze oświadczenie władz japońskiego JTI‒właścicieli zakładu, które zasugerowały, iż myślą o przeniesieniu swoich zakładów produkcyjnych do takich krajów jak Polska czy Rumunia. Sugeruje to, iż kwestia nowych wymogów narzuconych przez unijną dyrektywę to tylko część problemu (w Polsce i Rumunii dyrektywa także będzie obowiązywać), a jednym z powodów zamknięcia północnoirlandzkiego zakładu były zbyt wysokie koszty pracy. Przywołuje się w tym kontekście fakt, iż średnia płaca w zakładach w Ballymena oscylowała wokół 60 tysięcy funtów rocznie, co nawet jak na warunki brytyjskie jest kwotą dość wysoką.

Jakikolwiek nie byłby powód zamknięcia JTI Gallaher, wszyscy zgadzają się co do jednej kwestii: w Ballymena nic już nie będzie takie jak kiedyś.