Jaka marka jest najdłużej obecną w świecie tenisa ziemnego? Wimbledon? Wilson? Żadna z wymienionych. Dla niewtajemniczonych tytułowy Babolat to francuski producent rakiet tenisowych, który swoją działalność rozpoczynał w 1875 roku od wytwarzania strun do instrumentów muzycznych. 139 lat później ponad 170 uczestników Wimbledonu używało w trakcie turnieju co najmniej jednego produktu tej firmy. W dzisiejszym wpisie prezentujemy historię najstarszej tenisowej marki na świecie.

Firma Babolat została założona w Lyonie przez Pierre’a Babolata. Swoją przygodę z tenisem przedsiębiorstwo rozpoczęło od wykonania naciągów ze zwierzęcych jelit na zamówienie jednego z pionierów współczesnej wersji gry – Waltera Cloptona Wingfielda. W miarę wzrostu popularności dyscypliny i regulowania obowiązujących zasad, sprzedaż naciągów systematycznie rosła. W 1925 r. Rene Lacoste wygrał French Open używając rakiety ze strunami marki Babolat. Jak informuje BBC, od tego czasu sprzęt wyposażony w naciągi tej firmy pomagał tenisistom w zdobywaniu przynajmniej jednego tytułu Wielkiego Szlema każdego roku.        

Babolat od samego początku istnienia po dziś dzień jest w 100% własnością rodziny. Firma nadal korzysta z lokali w Lyonie, gdzie została założona. Przedsiębiorstwem zarządza 44-letni Eric Babolat – praprawnuk twórcy rodzinnego biznesu, który objął stanowisko w wieku 28 lat, po tragicznej śmierci swojego ojca, który zginął w katastrofie lotniczej. Eric przyznaje, że nie był gotowy do przyjęcia odpowiedzialności za losy firmy, mimo to nie wahał się ani chwili, gdyż chciał kontynuować historię sukcesów zainicjowaną przez prapradziadka. Pod jego przewodnictwem zdywersyfikowano działalność firmy, wprowadzając do oferty rakiety tenisowe, odzież i obuwie sportowe.

Głównym celem nowego prezesa było zwiększenie sprzedaży rakiet. Babolat nie dysponował niestety środkami finansowymi, umożliwiającymi podpisanie umów sponsorskich z największymi gwiazdami. W związku z tym Eric postanowił kontynuować politykę swojego ojca, która polegała na rozdawaniu darmowych rakiet uczestnikom turniejów juniorskich. W ten sposób rakiet Babolat zaczęli używać nikomu nie znani zawodnicy, tacy jak Rafael Nadal, Andy Roddick czy Kim Clijsters. Początkowo anonimowi tenisiści zaczęli bardzo szybko – i często – wygrywać wielkoszlemowe turnieje a sprzedaż rakiet francuskiej firmy poszybowała w górę. Wszystkie wypracowane nadwyżki Eric inwestował w dalszą dywersyfikację. I to z sukcesem, gdyż w ubiegłym roku obroty przedsiębiorstwa wyniosły 147 mln euro, w porównaniu do 23 mln euro, gdy młody Babolat przejmował stery w organizacji.

Obecnie w firmie zatrudnionych jest „tylko” 350 osób, które łączą bardzo dobre relacje. Eric podkreśla, że bardzo duże znaczenie w funkcjonowaniu organizacji odgrywa właśnie jej rodzinny charakter. Dzięki temu, że nie ma konieczności raportowania o podejmowanych decyzjach akcjonariuszom, ani martwienia się o ceny akcji, można skupić się bez presji czasu na badaniach i rozwoju produktów. Zawodowi tenisiści są zapraszani do siedziby firmy i oprowadzani przez Erica po poszczególnych działach, dzięki czemu poznają pracowników, którzy przyczyniają się do ich późniejszych sukcesów na kortach.

Prezes Babolata przyznaje, że uczestnictwo w turniejach Wielkiego Szlema, gdzie wszyscy gracze używają produktów sygnowanych logo firmy, to fantastyczne przeżycie. Dodaje, że kluczem do sukcesu w jakiejkolwiek dziedzinie życia jest motywacja. A bierze się ona z miłości do tego, co się robi. Eric ma szczęście – jak sam mówi zajmuje się dokładnie tym, co kocha, a swoją pracę określa mianem najlepszej na świecie.