Największe przedsiębiorstwa świata stawiają sobie za cel zdobycie szybko rozwijających się rynków. W tym Afryki, która dzięki intensywnemu wzrostowi gospodarczemu w coraz bardziej zurbanizowanych rejonach, cieszy się sporą popularnością w świecie biznesu. Dmitri Panayotopolulos, wiceprezes Procter & Gamble Global Business Units, zapowiedział podczas wizyty na Czarnym Lądzie budowę nowego ośrodka produkcyjnego na terenie RPA, który ma zaopatrywać rynek południowej i wschodniej Afryki. Inwestycja pochłonie 170 milionów dolarów i stworzy ponad 500 nowych miejsc pracy. Budowa ma ruszyć w przyszłym roku, a rozruch planowany jest na rok 2016, najdalej początek 2017.

Inwestycja jest częścią globalnego planu P&G. W ciągu ostatnich 10 lat przedsiębiorstwo zwiększyło udziały na rozwijających się rynkach z 20 do 40%. RPA jest na terenie Afryki kluczowym krajem zbytu dla P&G. Światowy gigant działa tam od połowy lat 90-tych i oferuje szeroką gamę produktów, w tym marki takie jak Tide, Gillette, Pantene i Pampers. W 2009 roku firma wybudowała w Johannesburgu fabrykę popularnych pieluszek. Plany P&G nie ograniczają się jednak tylko do RPA. Obecnie firma prowadzi interesy w Nigerii, gdzie posiada już dwie fabryki i buduje trzecią, a także w Kenii, Ugandzie i Tanzanii. W najbliższej przyszłości postara się też rozszerzyć działania na teren Angoli i Etiopii. Rob Davies, Minister Handlu i Przemysłu Republiki Południowej Afryki, z radością przyjął wiadomość o planach inwestycyjnych P&G mówiąc, że są one przykładem zaufania, jakie duże przedsiębiorstwa pokładają w przyszłości RPA.

Co przyciąga inwestorów do Afryki? Przede wszystkim ogromna populacja obejmująca miliard ludności, szybko powiększająca się tak zwana klasa średnia, a także coraz stabilniejsze warunki ekonomiczne. To tutaj rodzi się najwięcej dzieci, które w zurbanizowanych regionach kontynentu mają duże szanse na przeżycie, a więc zasilają pulę potencjalnych konsumentów. Większa świadomość w dużych aglomeracjach miejskich, dbałość o higienę i rosnąca zasobność portfeli generują spory popyt na towary wszelkiego asortymentu. Według Economist Intelligence Unit do 2030 roku 18 największych afrykańskich miast na południe od Sahary może osiągnąć w sumie siłę nabywczą w wysokości 1,3 biliona dolarów.

Pomimo licznych zalet Afryka nie jest łatwym miejscem do prowadzenia interesów. Najpoważniejszym problemem są bariery handlowe pomiędzy jej państwami. W raporcie Banku Światowego podano przykład Shoprite, jednego z największych przedsiębiorców na tym terenie, który wydaje tygodniowo 20 tysięcy dolarów na zezwolenia umożliwiające przewóz towarów do sklepów w Zambii. W intensywnych okresach sprzedaży ilość pozwoleń, jakie musi uzyskać dochodzi do 300 tygodniowo. W efekcie tych i innych wymogów liczba dokumentów towarzyszących każdej ciężarówce wysyłanej poza granice kraju sięga nawet 1600 sztuk. Inne, nie mniej istotne problemy to brak dogodnych nieruchomości do zagospodarowania, niestabilność waluty i korupcja.

Jak widać inwestycje w Afryce mają swoje dobre i złe strony, jednak bez wątpienia stanowi ona smakowity kąsek dla wielu przedsiębiorstw. Szybkość rozwoju miast na południe od Sahary sprawia, że największe firmy świata ścigają się w zdobywaniu afrykańskich rynków. W przyszłości mogą osiągać tam spore zyski.