Czy możecie sobie wyobrazić motocykl jako taksówkę? W naszych warunkach takie rozwiązanie raczej by się nie przyjęło i to nie tylko ze względów pogodowych. W stolicy Indonezji Dżakarcie, znanej z ogromnych korków ulicznych, korzystanie z motocyklowych taksówek jest jednak często jedynym sposobem, aby sprawnie się poruszać po mieście.

Motocyklowe taksówki znane były w Dżakarcie od dawna. Wielu właścicieli motocykli dorabiało sobie w ten sposób wożąc pasażerów po całej stolicy. Klienci korzystający z tego typu transportu nigdy jednak nie byli pewni czy wtedy kiedy będą potrzebować transportu znajdzie się w okolicy jakiś kierowca, nie mówiąc już o cenie za przejazd, która za każdym razem była indywidualnie negocjowana. Jednym ze stałych klientów motocyklowych taksówek był także Nadiem Makarin, obecnie 32–letni biznesmen. Jak sam wspomina cyt. „gdy pewnego razu zapytałem wiozącego mnie motocyklistę o to jak długo pracuje, i ilu ma klientów dziennie, okazało się, że ponad 80% czasu spędza on bezproduktywnie na czekaniu na klientów. Pomyślałem, że to wielkie marnotrawstwo i czas to zmienić.”

Nadiem Makarin porzucił więc dobrze płatną pracę analityka finansowego i z pomocą kilku przyjaciół stworzył mobilną aplikację Go–jek (ojek oznacza w miejscowym języku właśnie motocyklowego taksówkarza). Aplikacja stała się dostępna dla klientów Ana początku bieżącego roku, a już pobrało ją ponad pół miliona osób, co jest niekwestionowanym rekordem w historii Indonezji. Dzięki Go–jek klienci mogą za pomocą swoich smartfonów zamówić motocyklowego taksówkarza pod konkretny adres. Wielkim plusem jest to, że płatności można dokonać za pomocą Internetu, a cena jest stała i wynosi 29 centów za kilometr. Wszyscy taksówkarze pracujący dla Go–jek są ubrani w jednakowe uniformy, a firma gwarantuje jednakowy standard usługi, a także ubezpieczenie od nieszczęśliwych wypadków.

Jak widać z powyższego Nadiem Makarin nie stworzył niczego jak korporację taksówkową. W naszych uwarunkowaniach nie byłoby w tym niczego dziwnego, natomiast w Indonezji jest ogromny rynkowy przełom. Jak do tej pory Go–jek zdołał pozyskać około 10 tysięcy motocyklistów, którzy w zamian za podpisanie kontraktu przechodzą regularne treningi, otrzymują standaryzowane umundurowanie, a także smartfony, dzięki którym otrzymują powiadomienia o zleceniach. Obu stronom się to opłaca, gdyż zrzeszeni w Go–jek motocykliści praktycznie cały czas mają klientów, a z firmą dzielą się zarobkiem w proporcji 80:20. Interesujące jest także to, że Go–jek praktycznie nie prowadzi żadnych kampanii reklamowych, a jego popularność rośnie dzięki tzw. marketingowi szeptanemu, czyli opiniach zadowolonych klientów.

Zaledwie po pół roku działania firmy Nadiem Makarin rozszerzył swoją ofertę o usługi związane z dostarczaniem przez swoich kierowców paczek i przesyłek, a nawet robienie zakupów. W ten sposób, motocykliści, którzy akurat nie przewożą klientów, nie czekają bezczynnie, ale zarabiają pieniądze dla siebie i firmy. W planach Makarina jest stworzenie kolejnej aplikacji Go–Truk, dzięki której będzie można łączyć klientów z właścicielami ciężarówek, którzy akurat posiadają wolną przestrzeń ładunkową. Jest niemal pewne, że i ta aplikacja odniesie sukces, co być może przyczyni się choć trochę do odkorkowania zatłoczonych ulic indonezyjskiej stolicy.