Czy bycie zbyt popularnym w sieci może zaprowadzić na salę sądową? Pytanie wydaje się absurdalne, ale jak przekonała się jedna z mieszkanek południowej Francji, rzeczywistość pisze scenariusze o których filozofom się nie śniło.

Caroline Doudet prowadzi w sieci bloga o nazwie “Cultur’elle”. Pisze głównie o literaturze i modzie, ale w ubiegłym roku zdarzyło się jej zamieścić dość negatywny w wydźwięku post dotyczący jednej z restauracji, w której przebywała w sierpniu 2013 roku. Nosił on tytuł: „Miejsce, którego należy unikać w Cap–Ferret: Il Giardino”. W poście tym opisano słaby poziom obsługi w restauracji Il Giardino oraz niewłaściwe zachowanie personelu. Po kilku miesiącach od zamieszczenia tego postu, Doudet została niespodziewanie wezwana do sądu, gdzie na rozprawie prowadzonej w trybie nadzwyczajnym, usłyszała wyrok: nakaz zmiany tytułu postu oraz grzywnę 1500 euro na rzecz właścicielki Il Giardino!

Okazało się, że pozew do sądu w tej sprawie złożyła właśnie właścicielka Il Giardino, która argumentowała, że negatywny wpis na blogu Doudet niszczy reputację jej restauracji i z tego tytułu ponoszone są przez nią wymierne straty finansowe. Podczas rozprawy sędzina w pełni uznała racje pozywającej. Wskazała przy tym, że … w wyszukiwarce Google link do blogu Doudet pojawia się już na czwartej pozycji po wpisaniu hasła „Il Giardino”, co świadczy o dużym wpływie tego wpisu na kształtowanie opinii internautów. Ponadto, blog Doudet jest „śledzony” przez 3000 użytkowników, co dodatkowo wzmacnia siłę jego oddziaływania.

Caroline Doudet skomentowała wyrok jako kuriozalny. Stwierdziła cyt. „na podstawie tego wyroku można stwierdzić, że bycie popularnym w sieci to przestępstwo”. Z racji tego, że proces prowadzony był w trybie uproszczonym, pozwana jak sama twierdzi, nie miała nawet czasu, aby zatrudnić profesjonalnego adwokata, stąd też w sądzie broniła się sama. Wyrok jest też komentowany przez środowisko prawników. Jak mówi Maître Eolas cyt. „wyrok jest rzeczywiście kontrowersyjny, ale procedura zgodnie z którą zapadł daje szerokie możliwości odwoływania się od orzeczenia. Zastosowany w tym przypadku tryb nadzwyczajny służy zwykle do tego, aby decyzją sądu natychmiast przerwać jakiś szkodliwe działanie lub stan rzeczy, które w innym przypadku tylko pogłębiłoby starty jednej ze stron. Takie wyroki mają rygor natychmiastowej wykonalności, ale w każdej chwili można wnieść o rozpoznanie sprawy w trybie zwykłym, gdzie jest więcej czasu na przedstawienie swoich racji”.

Pomimo tych możliwości Doudet nie zamierza się odwoływać, gdyż jak sama mówi cyt. „szkoda jej czasu na wielomiesięczne batalie sądowe”. Wskazuje jednak, że wydany wyrok to niebezpieczny precedens, gdyż w tym stanie rzeczy nawet lekka internetowa krytyka czegokolwiek lub kogokolwiek może być dla ich autorów niebezpieczna. Czy oznacza to, że w ten sposób uchylamy drzwi cenzurze?