Nie ma chyba ważniejszego tematu w ostatnich dniach niż konflikt Rosji z Ukrainą o kontrolę nad Półwyspem Krymskim. Całodobowe stacje informacyjne niemalże bez przerwy epatują widzów obrazami uzbrojonych po zęby żołnierzy i sprzętu wojskowego. Aspekt militarny i polityczny konfliktu jest w tej chwili najbardziej istotny, ale nie można zapominać o jego ekonomicznym wymiarze. Tym bardziej, że to co dziś działo się na moskiewskiej giełdzie oraz na rynkach walutowych pokazuje, że czynnik ekonomiczny może wkrótce stać się równie ważny w tym konflikcie jak siła militarna czy dyplomacja.

Zgodnie z tym co przewidywali analitycy, po tym jak podczas weekendu zaostrzyła się sytuacja na Półwyspie Krymskim, rosyjska giełda i rubel zanotowały dramatyczne spadki natychmiast po rozpoczęciu poniedziałkowego handlu. Rubel stracił w stosunku do dolara 2,5%, a jego kurs przed południem ustabilizował się na poziomie 36,5 rubla za jednego dolara. W stosunku do euro spadek wyniósł 1,5%. Za 1 euro płacono 50,30 rubla. Główny indeks moskiewskiej giełdy MICEX zanurkował o blisko 10%, co w kategoriach giełdowych oznacza stan paniki. Jednocześnie w poniedziałek rosyjski bank centralny znacząco podniósł główną stopę procentową z 5,5% do 7%. Jak tłumaczono cyt. „decyzja ta ma na celu zapewnienie stabilności na rynkach finansowych oraz zapobieżenie groźbie inflacji”.

W sobotę prezydent Putin otrzymał zgodę wyższej izby parlamentu na interwencję wojskową na Ukrainie. Jak mówi analityk z funduszu Rossiysky Capital cyt. „teraz kiedy Rosja i Ukraina są o krok od wojny, inwestorzy z pewnością będą w pośpiechu wyprzedawać akcje rosyjskich firm”. Jakby na potwierdzenie tych słów Artem Argetkin−trader z banku BCS w Moskwie powiedział cyt. „inwestorzy już składają zlecenia sprzedaży po każdej cenie. To jest totalna wyprzedaż”.

Również właściciele kantorów w Moskwie obserwują paniczne ruchy na rynku walutowym. Prowadzący jeden z takich punktów przedsiębiorca przyznał, że zapotrzebowanie na dolary przerosło jego oczekiwania. Kantor, który jest otwarty 24 godziny na dobę, już w niedzielny poranek sprzedał tyle dolarów, co zwykle przez całą dobę.

Nie ma wątpliwości, że kryzys polityczny na Krymie już zdążył zdestabilizować rynki finansowe i giełdę w Rosji. Jego dalsze trwanie może negatywnie wpłynąć na rynki całego regionu, w tym również na Warszawę.